Ewa Ostrowska. Aniołki z ul. Śliwkowej.


Wydane przez
Wydawnictwo Skrzat


Ulica Śliwkowa jest miłym miejscem. Stoją przy niej domy ludzi niezbyt zamożnych, ale za to bardzo przyjaznych i zżytych ze sobą. Spośród rozszczebiotanych dziecięcymi głosami podwórek wyróżnia się jedno – tajemniczych państwa Mroczków, którzy swój dom ogrodzili wysokim murem, a sami – chudzi i ciemno ubrani – wychodzą za bramę raz dziennie, by ukrywając twarze pod szerokimi rondami kapeluszy, wsiąść czym prędzej do auta i pojechać w nieznane… 

Tytułowe Aniołki to Banieczka, Buźka i Fredzia. A także Pysiolek, brat Banieczki, dziecię sześcioletnie, wrednawe, ale jak się ostatecznie okazuje wcale nie tak bardzo wredne;)

Buźka wyjechała na kolonie. Wróciła z nich zadziwiająco szybko i na dodatek z intrygującą wiadomością – na koloniach poznała chłopca noszącego nazwisko Mroczek, który miał tylko tatę, był chudy i smutny smutkiem osoby osamotnionej.

Aniołki uznając, że między Wiktorem poznanym przez Buźkę na koloniach, a państwem Mroczkami musi istnieć jakiś związek. I czym prędzej wzięły się do wyjaśniania sprawy…

Z książki Ewy Ostrowskiej bije ciepło, życzliwość, serdeczność. Co prawda jedna z dziewczynek jest kłamczuchą, mama Banieczki jest kobietą nieco groźną, ale i tak „Aniołki z ul. Śliwkowej” są przemiłą powieścią z dobrym morałem.

3 komentarze:

naczynie gliniane pisze...

Ilustracje wyglądają też zachęcająco. tak jest?

Agnes pisze...

Uwielbiam inną książkę pani Ostrowskiej, "O królu cukrowym..." - śliczna, polecam.

Monika Badowska pisze...

Naczynie_gliniane,
owszem:)

Agnes,
postaram się zapamiętać:)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger