Przejdź do głównej zawartości

Przegląd Tomistyczny Tom XV: 2009


Dominikanie to potężna ekipa, a już całkiem klarownie to widać, kiedy się za filozofię biorą. Pewnie za teologię też, ale tego dobrze nie wiem. W każdym razie tomizm trzyma swoją pozycję przede wszystkim na polu filozofii i jeśli się mylę, to mnie poprawcie.

Dominikanie wydają „Przegląd Tomistyczny”. Najpierw, w latach 1939-1984 był „Polski Przegląd Tomistyczny”, a od roku 1984 jest „Przegląd Tomistyczny”. To wielka księga, na przykład tom XV, z roku 2009, liczy sobie 470 stron. Najlepiej zrobię, jak zreferuję kilka najciekawszych, moim zdaniem, tekstów z tego XV tomu.

Na początek recenzja nietypowa, bo dotyczy tekstu, którego nie znam :-) W streszczeniu artykułu „What Anselm and Gaunilo told each other” autorstwa György’a Geréby’ego (tak to się deklinuje?) czytamy: Autor, za pomocą czysto ekstensjonalnej formalnej rekonstrukcji w logice predykatów drugiego rzędu, przedstawia nowe spojrzenie na debatę Anzelma z Canterbury z Gaunilo z Marmutier nad zamieszczonym w ‘Proslogionie’ argumentem za istnieniem Boga”.

Temat świetny. Wydawałoby się przecież, że argument Anzelma już dawno został odłożony do lamusa, ale okazuje się, że niektórzy go bronią; Alvin Plantinga uważa na przykład, że z Anzelmowego argumentu da się jeszcze coś wycisnąć, większość autorów krytykuje z kolei Plantingę itd.

Powiadam, temat świetny, niestety ani nie umiem przeczytać po angielsku takiego tekstu, ani nie znam się na logice. Szkoda, bo tyle wiem, że wielu rzeczy, być może przede wszystkim w nauce, nie da się pojąć „na zdrowy rozum” - tu trzeba dysponować odpowiednimi narzędziami.

*

Ojciec Mariusz Tabaczek (dominikanin, a jakże) w sposób krytyczny odnosi się do koncepcji Arthura Peacocka. Peacock, zmarły w 2006 roku, był biochemikiem, który zajmował się badaniem struktury DNA i innych makromolekuł, a w roku 1971 został anglikańskim duchownym. Pisał wiele na temat relacji między naukami przyrodniczymi i teologią.
Zdaniem Peacocka teologia powinna zmienić swoją metodologię, bo w przeciwnym wypadku coraz bardziej będzie pozostawać w tyle za naukami szczegółowymi. Wedle Peacocka fundamentalnymi założeniami metodologicznymi teologii powinny być realizm krytyczny oraz metoda wnioskowania do najlepszego wyjaśnienia (inference to the best explanation – IBE; można powiedzieć, że IBE to abdukcja, wynalazek Charlesa Peirce’a).

Peacock miał taką hipotezę, że tym, co może pomóc współczesnym ludziom zachować wiarę w Boga, jest panenteizm. Panenteizm mówi, że świat pochodzi od Boga i zawiera się w Bogu, ale nie jest Bogiem jak w panteizmie. Bóg Peacocka to Bóg dynamiczny, czujący, współczujący, będący w określonej relacji do czasu.

Tabaczek relacjonuje poglądy Peacocka i przywołuje opinie w stosunku do tych poglądów krytyczne, przede wszystkim konfrontując stanowisko brytyjskiego uczonego z ideami św. Tomasza z Akwinu.

Bardzo dobry tekst, w którym można poczytać między innymi o tym, jak ludzie rozumieją niezmienność, wszechwiedzę, wszechmoc i wieczność Boga, co myślą o szczęściu i cierpieniu Boga. Jak człowiek się zaniedba i za długo poogląda telewizję, to aż się będzie oblizywał czytając ten artykuł.

*

Ojciec Marek Pieńkowski (dominikanin) pisze o współczesnych perspektywach tomizmu w dialogu z naukami przyrodniczymi, przy czym jest to przede wszystkim referat z poglądów reprezentowanych przez ojca Benedicta M. Ashley’a. Ashley, który ma już 98 lat i w tym roku wydał swoją biografię, to teolog i filozof, sztandarowa postać szkoły filozoficznej z River Forest.  W River Forest, niewielkiej miejscowości w stanie Illinois, 10 mil od Chicago, w latach 1939-1969 działał Papieski Wydział Teologiczny; działał w obrębie Instytutu Teologicznego pod wezwaniem św. Tomasza z Akwinu. Profesor Wydziału, ojciec William H. Kane oraz jego współpracownicy, w tym Ashley, stworzyli właśnie tzw. szkołę z River Forest.

Poglądy szkoły Ashley przedstawił w ośmiu mocno rozbudowanych punktach, z których mnie najbardziej zaciekawiły następujące:

2) św. Tomasz to zdecydowany arystotelik; w tym przypadku chodzi o to, że Tomasz był przeciwnikiem platońskich tendencji na polu epistemologii

3) interpretując Tomasza trzeba uwzględniać jego poglądy dotyczące porządku nauk; mówiąc w możliwie największym skrócie: najpierw idą nauki przyrodnicze, a metafizyka na końcu; metafizyka jest co prawda pierwszą filozofią, ale w porządku refleksji, a nie w porządku uczenia się

Kolejne punkty to cytaty z tekstu Pieńkowskiego:

6) wyraźnie widoczne różnice pomiędzy naukami przyrodniczymi, jakie rozwinęły się od czasów Galileusza, a pojmowaniem przyrodoznawstwa przez Tomasza, nie maja podstawy w żadnym formalnym zróżnicowaniu rodzajów poznania naukowego

8) postulowane zadanie rewizji nowożytnej nauki poprzez analizę podstaw nie może być zastąpione ucieczką w metafizykę czy też teologię.

*

Ojciec Piotr Lichacz (dominikanin) pyta: „Czy ‘organ moralny’ Marca Hausera jest plagiatem z Akwinaty?” Lichacz prezentuje Tomaszową naukę o zmysłach wewnętrznych i o władzy osądu zmysłowego. Chodzi o to, że zdaniem Tomasza człowiek dysponuje władzą poznawczą określaną przez Akwinatę mianem władzy osądu zmysłowego (vis aestimativa). Dzięki władzy osądu zmysłowego człowiek jest w stanie ująć to, co niedostępne zmysłom zewnętrznym i wewnętrznym. Czym jest to coś? Ano są to „intentiones”, czyli zmysłowe (pojedyncze) intencje, czy instynktowne odniesienia. Władza osądu zmysłowego jest najwyższą pośród wszystkich władz zmysłowych i odpowiada między innymi za funkcjonowanie roztropności.

Co do tego wszystkiego ma Hauser, ten amerykański psycholog ewolucyjny, biolog i antropolog? Otóż coś ma, bowiem w swojej książce wydanej w roku 2006 i zatytułowanej „Moral Minds: How Nature Designed Our Universal Sense of Right and Wrong” Hauser idzie za intuicją Johna Rawlsa, autora „Teorii sprawiedliwości”, który utrzymywał, że dobrą analogią dla refleksji meta-etycznej jest teoria języka Noama Chomsky’ego. Chodzi o koncepcję, w myśl której tak jak władza mowy ma swój organ w mózgu człowieka, tak też człowiek ma w darze od Matki Natury władzę moralną. Hauser pisze, że „coś w ludzkim mózgu pozwala nam nabywać system norm moralnych”.
Ciekawostka polega na tym, że Tomasz pisał, iż władzy osądu zmysłowego „medycy przypisują konkretny organ, mianowicie środkową część mózgu”. Przed Tomaszem o zmysłach wewnętrznych pisali Arystoteles, Galen, św. Augustyn, Awicenna i inni i Tomasz wiele przejął od tych autorów i o tym napisał, natomiast Hauser – i tu zastrzegam, że jedynie referuję tekst Lichacza, bo książki Hausera nie znam – o koncepcji Tomasza w ogóle nie wspomina. Z faktu, iż Hauser o Tomaszu nie pisze, a powołuje się niemal wyłącznie na świeckich autorów nowożytnych, Lichacz wyciąga wniosek, iż Hauser bezpośredniego, świadomego plagiatu z Akwinaty raczej nie zrobił. Nie mógł zrobić, bo najzwyczajniej w świecie Tomaszowej koncepcji nie zna.

I jeszcze jedna ważna rzecz, oto Lichacz pisze: „Wrażenie, które narzuca się przy lekturze książki Hausera jest takie, że prawie wszystkie prawdziwe intuicje w etyce mają swoje źródła w myśli Davida Hume’a Adama Smitha, a już szczególnie w myśli Johna Rawlsa”.

Tu dygresja, moja, nie Lichacza :-) Oto w książce „Nie myśl, że książki znikną” rozmawiają sobie Umberto Eco, Jean-Claude Carrière i Jean-Philippe de Tonnac. Rozmawiają o książkach ale też o wielu innych rzeczach no i Eco mówi tak:

„Kilkadziesiąt lat temu na wydziale filozofii Uniwersytetu Princeton widywało się napisy: ‘Historykom filozofii wstęp wzbroniony’. Tymczasem nie sposób uprawiać nauk humanistycznych uboższych o własną historię. Pewien filozof analityczny zadał mi kiedyś pytanie, dlaczego miałby zawracać sobie głowę opinią stoików w takiej czy innej kwestii. Albo chodzi o jakąś błahostkę niegodną zainteresowania - argumentował – albo o ważki problem, a wówczas jest mało prawdopodobne, by któryś z kolegów po fachu wcześniej czym później nim się nie zajął.

Odpowiedziałem mu, że być może stoicy wysuwali interesujące, lecz zapomniane dziś kwestie, toteż właśnie my powinniśmy, i to jak najszybciej, je przypomnieć. Jeżeli podążali słuszną drogą, nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy czekać, aż jakiś amerykański geniusz wypowie tę bardzo starą prawdę znaną każdemu europejskiemu imbecylowi. A jeżeli podążanie tropem stoików sprowadziło nas na manowce, wypadałoby o tym wiedzieć, ażeby nadal nie błądzić.”

*

XV tom „Przeglądu Tomistycznego” podzielony jest na następujące rozdziały: Studia historyczne, Studia doktrynalne, Archiwum dominikańskie, Streszczenia rozpraw doktorskich oraz Recenzje. Mnie najbardziej zainteresowały teksty z obszaru studiów doktrynalnych ale i w innych rozdziałach są kapitalne artykuły. Weźmy chociażby Komentarz św. Tomasza z Akwinu do „Listu do Filemona”, o którym to „Liście” ojciec Józef Bocheński napisał, że jest jednym z najważniejszych dokumentów naszej cywilizacji. Spis treści XV tomu jest tutaj.

Porządna robota ten „Przegląd Tomistyczny”. Kiedy człowiek czyta sobie te teksty, to przenosi się do innego świata. Tego, który kiedyś był i który jeszcze jest, ale już go mniej. A może nie mniej, tylko bardzo jest rozwodniony?

Na koniec dam jeszcze zdanie z Lichacza, skoro już mi się tak ckliwie zrobiło: „Dawni autorzy, na szczęście, z wielką prostotą świadczą, że zadawanie pytania ‘skąd pochodzi ruch?’ lub ‘skąd pochodzi natura?’ wcale nie jest zdrożne ani nierozumne.”

Komentarze

Iza pisze…
Melduję przeczytanie notki:).
Sam przegląd tomistyczny to chyba jednak za wysokie progi na moje nogi:). Mszczą się lata przysłowiowego "siedzenia przed TV":).
Beata Woźniak pisze…
Ja nigdy nie sięgałam po takie kwartalniki, bo to raczej kwartalnik niż miesięcznik? to chyba uraz po studenckich latach i siedzeniu nad takimi pismami majacymi swoj początek od "biuletyn.., "zeszyt..." etc. Oczywiście jak dany utwór z takiego pisemka, wychodzi jako książka już sobie wolę w tej formie poczytać.
pozdrawiam serdecznie
Pemberley pisze…
"Tego, który kiedyś był i który jeszcze jest, ale już go mniej. A może nie mniej, tylko bardzo jest rozwodniony?"
nie, nie ,nie. Akurat odwrotnie, to nasz świat jest rozwodniony, dlatego takie perełki to tylko wyszkoleni płetwonurkowie wyławiają. :)

Dziękuję Ci bardzo gorąco za tę recenzję, przeczytalam z dużą radością :)
Monika Badowska pisze…
Iza,
meldunek przyjęłam:)A co do czytania - zawsze warto spróbować:)

Mantgomerry,
"Przegląd Tomistyczny" jest rocznikiem.

Pemberley,
rozwodniony jest tamten świat, dawny świat. On jeszcze dzisiaj jest, taki, jaki był, to jasne, ale tonie w świecie dzisiejszym. O to mi chodzi. Pozdrawiam :-)
Beata Woźniak pisze…
a przepraszam, nie zwróciłam uwagi:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj