Przejdź do głównej zawartości

Angelika Kuźniak. Marlene.


Wydane przez

Wydawnictwo Czarne

Dziś premiera!

Marlenę Dietrich znam z czarno-białych zdjęć. I na tej "znajomości" pewnie bym poprzestała, gdyby nie świetnie napisana przez Angelikę Kuźniak opowieść, dzięki której aktorka i piosenkarka przestała być dla mnie tylko postacią z fotografii.

Dietrich jawi się w książce jako osoba profesjonalna, surowa, rygorystyczna, a jednocześnie rozmiłowana w sobie i własnej popularności. Pozostawiła 25 ton przedmiotów; były tam: stroje, bilety, gipsowy odcisk dłoni, książki, listy, itp. Do końca chciała decydować o losie swoim i osób z jej otoczenia, do końca zachowała samoświadomość.

Angelika Kuźniak kieruje reflektory spisanej przez siebie historii na relację Marleny Dietrich z Niemcami, na wizyty artystki w Polsce, a także pokazuje nam ostatnie lata jej życia spędzone w Paryżu.

Autorka oddaje głos osobom bliskim Marlenie Dietrich - jej córce, wnukowi, ludziom, którzy z nią współpracowali. Przywołuje listy fanów i przeciwników artystki, dociera do wspomnień, listów, notatek i zapisków w kalendarzach. Szczególnie w swej opowieści uwypukla obecność Dietrich w Polsce (1964, 1966) oraz jej znajomość z Czesławem Niemienem i Zbigniewem Cybulskim.

Marlena Dietrich była dla mnie postacią z czarno-białych zdjęć. Nie wiedziałam, że odwiedziła Polskę, nie wiedziałam, że znaczna część społeczeństwa niemieckiego nie chciała jej w swoim kraju, bo u boku aliantów zagrzewała do walki z nazizmem. Nie wiedziałam, że zmarła w 1992 roku. Pani Kuźniak dziękuję za wiedzę i asumpt do tego, by wiedzieć:)

P.S. Niebiesko-Czarni oraz Marek i Wacek występowali jako support przed Marleną Dietrich. Wyobrażacie to sobie?!

Komentarze

Nemo pisze…
Chyba przeczytam, aczkolwiek już teraz coś mi zgrzyta. Córka Dietrich nienawidziła własnej matki, nie pozwoliła na operację która mogła uratować zdrowie Marleny. Oddawanie jej głosu jako osobie która mogła powiedzieć coś konkretnego o własnej matce jest nieporozumieniem. Baba ( córka Dietrich) wydała po śmierci matki oczerniającą ją biografię, za życia matki potrafiła tylko wyłudzać od niej pieniądze, odwiedzała ją raz - dwa razy w roku.
Monika Badowska pisze…
Nemo,
a czy ja napisałam, że córka mówiła dobre rzeczy? Ale może - dla równowago - trzeba oddać głosy i tym mówiącym dobre, i tym, którzy mówią złe rzeczy. Pozdrawiam.
Nemo pisze…
Domyśliłem się, że nie mówiła o matce dobrych rzeczy :) Tyle, że są takie osoby których wypowiedzi trudno traktować poważnie, nawet przy założeniu subiektywizmu ocen. Aha, pisałem już, że jestem fanem Marleny? ;)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj