Przejdź do głównej zawartości

Maciej Malicki. Kogo nie znam.



Wydane przez
Wydawnictwo EMG

O tej książce Macieja Malickiego usłyszałam na spotkaniu z nim. Opowiadał o powodach, dla których znalazł się w Mikołowie, o swoim sposobie pisania, o swoim życiu. I im bardziej słuchałam, tym mocniej chciałam przeczytać „Kogo nie znam”.

Książka została wydana w Polskiej Kolekcji Kryminalnej i stanowi IV tom tejże Kolekcji. Piszę o tym, bo choć wątek kryminalny stanowi osnowę treści, musiałam często przypominać sobie, że to tego typu powieść – tak mnie pochłaniał sposób w jaki autor opisuje świat. Kolejny raz, podczas lektury książki Malickiego, podziwiam specyficzny styl pisarski.

Podczas czytania książek Malickiego kusi. Kusi, by potraktować opisywane wydarzenia jako te, których autor doświadczał. Narracja w książce jest pierwszoosobowa, bohaterem jest Maciej Malicki i trudno przestawić swój czytelniczy odbiór treści na to, że to bohater, a nie autor widział tatuaż na karku Małej, że to bohater romansował z OB i Ewą, że (zaryzykuję tezę) to bohater, a nie autor czas spędzony w Mikołowie spędzał przede wszystkich na bywaniu w knajpach i odurzaniu się czym popadnie.

W „Kogo nie znam” Maciej Malicki (Autor? Bohater?) jakby mimochodem pokazuje nam swoją maleńką obsesję. Zna rozkłady jazdy pociągów. Wie: o której, gdzie, jak długo. Czasami nawet jakimi wagonami. Znam tę obsesję – niegdyś była i moim udziałem. To chyba przejaw, dość przewrotny, próby zapanowania nad światem, który dla człowieka będącego w podróży, wciąż jest inny, zmienia się i jako taki nie daje stałości. Ową pewność ma wesprzeć wiedza, o której trzeba wyjechać z Mikołowa, by być w Warszawie o 16:30.

Czytałam tę książkę również dlatego, by skupić się na opisie miasta. Mikołowa, z którym mam miłe wspomnienia, a którego prawie wcale nie znam. Po spotkaniu z Maciejem Malickim i po tekście Marty Fox (właśnie o Mikołowie traktującym) pojechałam tam, przespacerowałam się uliczkami wiodącymi do rynku, zachwyciłam się ratuszem i … zabrakło mi głębi. Postanowiłam jej poszukać w książce.

* * *
W Mikołowie nie ma kopalń i hut.
* * *
- Czy może pan wie, dlaczego staw nazywa się Kasia?
- Wiem. Tam były kopalnie odkrywkowe. Trzy. Kasia I, Kasia II, Kasia III. Ale węgiel się skończył. Trzy stawy to pozostałość.
- Trzy?
- Tak. Trzy?
- Zauważyliśmy dwa.
- Trzeci zarósł. I była kolejka wąskotorowa, która wybrany węgiel woziła do przerobu. Nie ma śladu. Nic nie zostało.
* * *
Po kilku minutach siedziałem na mikołowskim rynku we Fiucie [zawsze miałem kłopot z zapamiętaniem nazwy tej knajpy, która tak naprawdę brzmi „Rajski ptak”].
* * *
Dworzec w Mikołowie prawie nowy. Oddany w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym trzecim roku. Na starych fotografiach widziałem poprzedni. Wspaniały murowany budynek. Spłonął w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku, od tamtej pory, aż do oddania nowego, jego funkcję pełnił barak, najpierw drewniany, potem murowany. (…) Dworzec jest oddalony od rynku o siedem minut.
* * *

Przyjemność z czytania książki Malickiego jest dwojaka, tak jak powody, dla których zabrałam się za to czytanie. Lakoniczność autora niesie ze sobą mnóstwo treści i odkrywanie tejże wydawać by się mogło skąpej dawki wiedzy jest szalenie atrakcyjne. Niemniej fascynujące jest śledzenie portretu miasta, (miasta Rafała Wojaczka) jakim widzi go Maciej Malicki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k