Przejdź do głównej zawartości

Yrsa Sigurdardottir. Weź moją duszę.



Wydane przez
Wydawnictwo Muza

Prawniczkę, Thorę, poznałam dopiero w tej książce mimo, że mam świadomość, iż autorka przedstawiła czytelnikom tę postać już w powieści „Trzeci znak”. Zanim przystąpiłam do lektury nieco martwiłam się tym czytaniem nie od początku, ale moje obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione.

Thorę wezwał na pomoc Jonas, właściciel hotelu promującego szeroko pojętą kulturę New Age. Roszczenia jakie mężczyzna wysuwał wobec ludzi, od których kupił ziemię i budynki, były – oględnie mówiąc – dość specyficzne; Jonas uważał, że powinien dostać odszkodowanie, gdyż na rzeczonym terenie pokutują duchy zabijanych w przeszłości dzieci, a to naraża interes prowadzonego przez niego hotelu.

Na miejscu okazuje się, że obecność prawnika jest konieczna. I to nie tylko do walki o odszkodowanie, a z powodu morderstwa. Znalezione na nadbrzeżu zwłoki pani architekt wywołują niepokój wielu osób, a tym kto najwięcej zyskuje na śmierci Birny, próbuje odkryć Thora wraz z Matthewem. Poszukiwania wiodą ich od nazistowskiej przeszłości mieszkańców okolicy, do kazirodczych związków, do morderstwa, które popełniono ponad sześćdziesiąt lat temu.

Autorka umiejętnie przeplata informacje dotyczące historii opisywanego miejsca, opisy islandzkiej przyrody, szczegóły dotyczące funkcjonowania kompleksu hotelowego, czy wreszcie wiadomości na temat życia zawodowego i prywatnego Thory. Intryga kryminalna jest przedstawiona w ciekawy sposób i choć miałam ostatnio mało czasu na czytanie, z przyjemnością poświęcałam tej książce każdą wolną chwilę.

Liczę na to, że niedługo uda mi się przeczytać „Trzeci znak”, a gdy tylko zostanie wydana kolejna książka pani Sigurdardottir czym prędzej się z nią zapoznam.

Komentarze

Anna pisze…
Cieszę się, że Ci się podobało.
Już z utęsknieniem czekałam na kolejną notkę, ale myślę, że pewnie masz urwanie głowy z przeprowadzką.
Monika Badowska pisze…
Anno

przeprowadziłam się już - przynajmniej w pewnym zakresie;) Teraz jestem u rodziców i zawsze jest coś do roboty - coś innego niż czytanie.Wczoraj podróżowałam, dziś szczepiłam Nusię i wetka schrzaniła sprawę i mam zmartwienie, no i tak... Wiesz jak to jest...

Pozdrawiam:)
Anna pisze…
Wiem, wiem:) Uzbroję się w cierpliwość:)
Monika Badowska pisze…
Anno,
nieco się ruszyło;)))
Anonimowy pisze…
czyli przypadła do gustu;)
Anonimowy pisze…
czyli przypadła do gustu;)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k