Amanda Sthers. Chicken street.
Wydane przez
Wydawnictwo Noir sur Blanc
"Chicken street" wygląda niepozornie. Pomyli się jednak ten, kto założy, że treść książki może być w jakilokwiek sposób determinowana przez to, że powieść liczy 166 stron, a rozmiarami nadaje się do niewielkiej torebki. "Chicken street" to bowiem książka o miłości. Miłości niespełnionej, motywującej ludzki los.
Narratorem opowieści jest jeden z mieszkających niegdyś w Kabulu Żydów, Szymon. Opowiada on o swoim przyjacielu, o młodej kobiecie, która spodziewała się dziecka dziennikarza amerykańskiego, o rodzinie tegoż dziennikarza. Powraca pamięcią do czasu sprzed 15 lat i dzieli się z czytelnikami emocjami jakie towarzyszyły tamtym dniom.
Istotą "Chicken street" jest wspomniana już miłość, przyjaźń, rygory kulturowo-religijne i jednocześnie wspólnota jaką tworzyć może wspólny obrządek religijny. Szymon opowiada dość sucho, choć z jego słów wyłaniają się postacie pełne nadziei, tęsknot, które z racji urodzenia, osadzenia w miejscu i czasie nie mogą się spełnić.
Trudno mi opowiadać o tej książce, prawdopodobnie dlatego, że historia opisana przez Amandę Sthers zrobiła na mnie duże wrażenie.
9 komentarzy:
Czy TY to wszystko sama czytasz czy jest was więcej ? pomijam nieprawdopodobne tempo czytania ale umiejętność zrozumienia a jeszcze tego opowiedzenie przy takim rozrzucie tematycznym jest dla mnie niepojęte ! Ciekawa jestem jak to jest z zapamiętywaniem na dłużej , ja przy swoim żółwim tempie po kilku miesiącach mam problem ze wspomnianiami :)
Masz oczywiście mój pełen podziw !
Jstem ciekawa ile jeszcze recenzji zamieścisz do końca tygodnia :) Pozdrawiam
no i z powodu opadającej szczęki zapomniałam dodać że książka wydaje mi się być b.interesująca
To ja też chcę "chicken street" przeczytać; chociaż nie lubię ostatnio książek o Żydach - za bardzo mi przypominają kilka osób z rzeczywistości, które wolałabym chwilowo zapomnieć.
Miłego tygodnia :)
Niebieska,
dzięki za dobre słowa;)Czytam wszystko, o czym piszę. Natomiast jeśli chodzi o filozofię i tematy ściśle związane z nauką mam fachową podporę, więc chyba głupot nie na wypisuję;) A technicznie rzecz ujmując - czytam 60-80 stron na godzinę, czyli 1 - 1,5 książki na dobę:)
Z pamięcią bywa różnie - zapominam tytuły książek, bardziej kojarzę po okładkach;) Umykają mi szczegóły - zapamiętuję wrażenia.
Ile będzie recenzji do końca tygodnia? Z pewnością będzie książka o kotach, może dam radę szybko przeczytać "Przemianę". Chcę jednak przed piątkowym spotkaniem z Panią Katarzyną Enerlich przypomnieć obie jej pierwszą książkę - mam nadzieję, że spotkanie zaowocuje wywiadem:)Mam jeszcze jedną, czy dwie książki do doczytania - kto wie, może już dojrzeję do ich zrecenzowania:)
Lirito,
wzajemnie miłego tygodnia:)
czytam wszystko co piszesz z ogromnym zainteresowaniem i satsfakcją :)
dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź , myślę jednak że Twoja doba trwa więcej niż 24 godziny albo nie potrzebujesz snu :)
A dzisiaj ja zamieściłam recenzję pewnej książki. Ale jest to książka do której podchodzę bardzo sentymentalnie - więc chciałabym wiedzieć czy ty czytałaś "Osiołka Łukaszka" i jakie jest twoje spojrzenie fachowca na tą pozycję.
Pozdrawiam
Te książki o obcych kulturach trochę grają na uczuciach - przeważnie to jakieś przejmujące historie.
Niebieska, ja kiedyś miałam ten sam "problem": jak to możliwe, że ktoś tak szybko czyta, a potem za każdym razem ciekawie o tym pisze:)? Teraz przekonuję się, że jednak cuda się zdarzają :)
Niebieska,
dziękuję:) Może faktycznie tu i ówdzie naciągam czas;)
Damquelle,
książki nie czytałam, ale już idę do Ciebie przeczytać co napisałaś:)
Agnes,
fajna uwaga:)
Skarletka,
gdy czytam książkę zapominam o całym świecie. Wychodzę z rzeczywistości książkowej, gdy muszę, bo praca, dom, coś...;) A później zaraz na świeżo po lekturze siadam do pisania - żeby zdążyć przekazać to co mnie poruszyło zanim umknie:)
Prześlij komentarz