Przejdź do głównej zawartości

John Pomfret. Lekcje chińskiego.

Wydane przez
Wydawnictwo Ushuaia

John Pomfret był pierwszym amerykańskim studentem, który w ramach wymiany akademickiej mógł podjąć studia w Chinach. Trafił do Nankin w 1980 roku i jego oczyma obserwujemy ówczesne Chiny, on zdaje nam relację z rewolucji kulturalnej, zdarzenia z przebiegu której przekazują mu jego koledzy i koleżanki ze studiów.

Historia Chin, nawet ta dwudziestowieczna, nie była dla mnie niczym priorytetowym. Zatem, gdy wczytałam się w przeżycia "dzieci rewolucji" poczułam się... No, właśnie... Bezradna. 

Jak wiecie, czytam dużo o reżimie stalinowskim. Postać Pawki Morozowa, chłopca będącego symbolem miłości do partii przewyższającej uczucia wynikające z więzów rodzinnych, jest jakoś w mojej świadomości zakonotowana i zdawało mi się, nie wstrząsają mną podobne akty opętania ideologicznego. To jednak, co przeczytałam u Pomfreta przeczy moim wyobrażeniom, poddaje w wątpliwość istnienie wszelkich ludzkich odruchów u kogoś, kto wierzy w głoszone partyjne hasła albo kto boi się wszechwładnej organizacji tak bardzo, że aż zaprzecza samemu sobie.

Ale Autor przedstawia nam też inny obraz Chin. Chin, które w drugiej połowie lat osiemdziesiątych wkroczyły na ścieżkę szybkiego rozwoju gospodarczego, które otworzyły się na zagraniczny kapitał i tym samym stworzyły swoim obywatelom szanse na edukację, rozwój zawodowy (demonstracje na Placu Tian'anmen. w 1989 roku stanowiły tylko niewielkie zawirowanie w pędzie ku nowoczesności państwa). W 2004 roku John Pomfret ponownie zjawił się w Chinach. Śledząc losy swoich przyjaciół dostrzegał zmiany w państwie i ich wpływ na życie różnych, acz zwykłych ludzi. Każdy z jego rozmówców, wywodząc się z rodzin dotkniętych nadmiernym zainteresowaniem władzy, przezwyciężył własne fatum, zdobył wykształcenie, satysfakcjonującą pracę. Postacie opisywane przez Pomfreta przypominały mi  - choć czasami bardzo mgliście - polskie pokolenia lat 60 i 70; ludzi, którzy pamiętają czasy żywności na kartki i przydziału do pracy, wchodzących w czas dorosłości z nadzieją na wolność i dojrzałych w chwili oszalałego konsumpcjonizmu.

Dziś Chiny to potęga. Często krytykowane, częściej niepojęte, zmierzają do osiągnięcia dominującej roli na świecie. I choć są nowoczesne, utożsamiają dobrobyt trudno zapomnieć - szczególnie po tej lekturze - o rewolucji kulturalnej i wielu innych działaniach partii, która wciąż rządzi Państwem Środka.

Komentarze

aneedove pisze…
Czytam teraz Pearls S. Buck, która, czuje, popchnie mnie w kierunku uszczknięcia chociażby kawałka Chin, dlatego zapisuje tytuł i autora recenzowanej przez Ciebie powyżej ksiązki ;) pozdrawiam!

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k