Małgorzata Gutowska-Adamczyk. Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy.

Wydane przez
Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Ależ to się dobrze czytało! Opowieść osadzoną pod koniec XIX i XX wieku, portretująca zawiłe losy pewnej rodziny pochłonęłam w jeden dzień nie mogąc oderwać się od wszelkich zawirowań, podstępów, codzienności tak udanie przedstawianych przez Autorkę.

Po pierwsze - język powieści. Nie ulegał zmianom, gdy akcja przenosiła się w XIX wiek. Początkowo wydało mi się to dziwne, później uznałam, że dzięki temu, iż obydwa plany czasowe opisywane są za pomocą tego samego stylu, o wiele łatwiej jest dostrzec pewne zjawiska i zachowania ludzi, niż gdyby przodkom Ingi pozwolić posługiwać się swoistą dla ich czasów polszczyzną.

Po drugie - fabuła. Nie nuży ani na chwilę, jest stonowana, ale zarazem pełna humoru, zagadkowa, skłaniająca do refleksji. Oprócz wydarzeń rodzinnych śledzić możemy tło historyczne, ale też czynić obserwacje życia klasztornego, skandalu związanego z poślubieniem Rosjanina - zaborcy, toalet balowych, romansów pozamałżeńskich, itp.

Po trzecie - bohaterki. Galeria postaci silnych, zalęknionych, gospodarnych i oderwanych od rzeczywistości domowej, zakochanych, nienawidzących, tajemniczych i wyjaśniających tajemnice. Fascynujące na wiele sposobów kobiety Zajezierskich i te, które były jakoś z nimi związane staja się podczas lektury bliskimi czytelnikowi (no dobrze, czytelniczce). Postacie występujące w powieści są dobrze opisane, każda ma w sobie to coś, dla czego trudno jej odmówić sympatii. Dodatkowym atutem jest to, że mimo wielu bohaterów występujących w książce trudno byłoby się w nich pogubić (dla tych, którym byłoby łatwo Autorka przygotowała drzewo genealogiczne opisywanej rodziny).

Aż żal, że kolejny tom opowieści o "Cukierni pod Amorem" ukaże się dopiero w październiku...

P.S. Blog.

14 komentarzy:

chwila60 pisze...

Już przeczytałaś?:) Cudownie. Ja książkę mam, czekam jedynie na wolną chwilę w weekend. A książka zapowiada się tak ciepło, to jak babcina historia opowiadana zimowymi wieczorami. tak mi się kojarzą takie opowieść. A skoro jeszcze taka recenzja już się pojawiła to ja idę w to:).

Monika Badowska pisze...

Chwilo,
polecam z całego serca:)

słowoczytane pisze...

A ja ją sobie kupię - postanowiłam! :)

Monika Badowska pisze...

Skarletko,
trzymam kciuki za realizację postanowienia:)

słowoczytane pisze...

Hmmm... a los rzuca mi kłody pod nogi, bo w Matrasie, w którym przez weekend są zniżki, książki JUŻ nie ma - co jest dla mnie dodatkową zachętą, żeby ją mieć, o! :)

słowoczytane pisze...

Właśnie sobie przeczytałam twoją opinię o "Intruzie"... od kilku dni umieram nad tą książką i gdyby nie to, że jestem ciekawa zakończenia, byłaby to jedna z niewielu lektur, które rzuciłabym w kąt przed dobrnięciem do ostatniej strony :)

Monika Badowska pisze...

Skarletko,
kibicuję tym bardziej:)
Wydłubałam z "Intruza" krytykę współczesnych społeczeństw, a to dla mnie zysk, tym bardziej, że po takiej książce nie spodziewałam się niczego głębszego;)

Caitri pisze...

Oj, oj, dla takiego wielkiego łasucha, jakim ja jestem tak książka chociażby przez sam tytuł jest obowiązkowa :) :) Przeczytam.

Monika Badowska pisze...

Caitri,
:)

kszy-kszy pisze...

Właśnie sięgam po tę książkę. Mimo że tak naprawdę nie przepadam za sagami. Szczególnie rodzinnymi. Ale Twoja recenzja zachęca :)

Monika Badowska pisze...

Kszy-kszy,
i co?

kszy-kszy pisze...

Na razie ciężko mi się wciągnąć. Ale liczę że kolejne strony będą mnie przyciągać bardziej :)

Anonimowy pisze...

Kupiłam zachęcona recenzją, tym bardziej, że kiedyś przeczytałam tej autorki świetne czytadło "Serenada...". Mam nadzieje, że nie zawiodę się.

Monika Badowska pisze...

Anonimowy,
też mam taką nadzieję:)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger