Starsze...
Dziś wcześnie rano odwiedziłam bibliotekę i podczas czekania na zamówione książki przeglądałam zawartość pudła z książkami "do wzięcia". Nic tam dla siebie nie znalazłam, ale trafiłam na coś, co uznałam za warte pokazania Wam. Zbiór poezji zachodnioeuropejskiej oznaczony był poniższym exlibrisem:
Dziś podczas porządkowania sali lekcyjnej przed wakacjami trafiłam na książkę towarzyszącą mi w latach dziecięcych, którą kiedyś zaniosłam do pracy i tam zostawiłam. Przyjrzałam się ze wzruszeniem pokolorowanym obrazkom, przeczytałam dzieciakom wiersze i zrobiłam kilka zdjęć:
Miłe są takie wędrówki w przeszłość, prawda? Macie jakieś książki, które znalezione po latach budzą szczególne wspomnienia?
14 komentarzy:
Ja mam taką książkę "O komarze i orkiestrze" - mój tata dostał ją w pierwszej klasie podstawówki jako nagrodę za dobre stopnie, a potem przekazał ją swojej jedynaczce, czyli MI :) Ogromny mam sentyment do tej książki i już planuję, że kiedyś też podam ją dalej :)
Skarletko,
u moich rodziców w piwnicy stoi karton z książkami z naszego - siostry i mojego - dzieciństwa:) Muszę się kiedyś do niego dobrać:)
hehe Wierszyk o Grzesiu i piasku jest kultowy! :))))
Ja mam do dziś książeczkę z dzieciństwa autorstwa Elizabeth Shaw "Jak Bettina wracała ze szkoły" (Nasza Księgarnia rok 1978, przełożyła Helena Bechlerowa!!). Poklejona,bo okładki się rozłaziły. Pokolorowana kredkami, choć niektóre kreski nie stanowią żadnych rysunków. :) Podobno uwielbiałam tę książkę: duże rysunki i 2-3 linijki tekstu. Znałam ją na pamięć i w pewnych momentach zdarzało mi się płakać. Ech, cudowna opowieść.
o Tu http://archiwumallegro.pl/shaw_elizabeth_jak_bettina_wracala_ze_szkoly-977311311.html znalazłam małe zdjęcie. :))
Matyldo,
ja uwielbiałam książeczki wydane w serii "Poczytaj mi mamo":)A z takich mocno poklejonych to miałam "Pokój na poddaszu", baśń o Królewnie Śnieżce i "Andruty" Brzechwy:)A kolorowałam tylko Tuwima - nie wiem czemu;)
Oczywiście! Mnóstwo!
Największym sentymentem darzę wierszyki Tuwima z kilkoma wydartymi przeze mnie kartkami - usiłowałam sama "czytać" nie mając jeszcze roku. Sama też dodałam kilka "ilustracji"...
Druga z książek to Baśnie Andersena - egzemplarz, który dostała moja mama i czytała jako dziecko, potem czytała baśnie mi, mimo, że ja już doskonale umiałam sama czytać.
Obbie książki (i jeszcze sporo innych) przytargałam ze sobą za wielką wodę.
Pozdrawiam,
Motylek
"Poczytaj mi Mamo" to seria książeczek, które zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy. Ze wzruszeniem wspominam również wiersze Brzechwy w twardej oprawie z pięknymi ilustracjami oraz Ewy Szerburg-Zarębiny - z ilustracjami malowanymi lekkimi pociągnięciami akwarel. Oczywiście również cała seria o Muminkach, ale także Baśnie Andersena. Oj, mnóstwo książek towarzyszyło mi w dzieciństwie, do których teraz mam wielki sentyment. A pamiętasz bajki na czarnych płytach? :-) Czy ktoś jeszcze dziś wie co to jest adapter? ;-) Na winilowych krążkach mam do dziś "Jacka i Agatkę", "Lato Muminków" i kilka innych bajek. Pozdrawiam!
Motylku,
miło, że się odezwałaś ponowie:)Ja pamiętam wydanie wielotomowe Andersena, które miała ciocia. Za każdą wizytą u niem zaczytywałam się w baśniach i traciłam świat z oczu:)
A verbis ad verba,
z bajek na winylach pamiętam tylko Robinsona i Piętaszka. Do dziś umiem zaśpiewać piosenkę towarzyszącą bajce;)
Witaj, bardzo lubie twoj blog, trafilam przypadkiem:) A powroty do przeszlosci ksiazkowe sa niesamowite:) Np ''Galka od lozka" ''Babcia na jabloni"..
zapraszam na moj blog ksiazkowy
http://polsko-finskie-zycie.bloog.pl/
lotta
Mnie kiedyś denerwowało, kiedy ktoś przy mnie recytował "Idzie Grześ przez wieś". Teraz tylko się śmieję i recytuję razem ;]
Co do takich wzruszeń - chyba jeszcze jestem za młody ;)
"Bajki samograjki" Brzechwy, co pewnie wynikało z faktu, że SAMA uważałam się za niebywały talent muzyczny i robiłam każdej "potencjalnej" widowni przedstawienia z piosenkami i recytacją ;) Książka ta już się rozpada, ale nadal mam ją przy sobie.
Lektury dzieciństwa to cudowny wehikuł czasu :))
Zaglądam tu w miarę regularnie, choć nie zawsze komentuję.
Moja mama miała, a teraz ja mam, wydanie Baśni Andersena jednotomowe z ilustracjami Jana Marcina Szancera. Ale mam też wydanie trzytomowe - dostałam je na urodziny, i mam je z resztą tutaj też.
Motylek
Lotta,
miło mi, że lubisz i że odwiedzasz:)
Grzesiek,
;)
Maioofka,
oj ja też byłam dzieckiem uwielbiającym recytować wiersze przed szeroka publicznością. Ale później poszłam do szkoły;)
Motylku,
:)
O jeju, ten Tuwim to wydanie takie jak Dziadek do orzechów, uwielbiam!
Co do książek, mam takich mnóstwo, wracam do nich, czytam i piszę o nich.
Bajka o Królu Cukrowym, Fortele Jonatana Koota, Szkatułka z malachitu, Moja babcia czarownica...
Agnes,
można się u Ciebie zaczytać:)))
Prześlij komentarz