Przejdź do głównej zawartości

Goście, goście...

W miniony czwartek odwiedzili nas P. i W. Przyjechali z wagą i aparatem, więc trudno stwierdzić, czy przyjechali bardziej do nas, czy bardziej do Wojtusia. Tym bardziej, że kociak zdominował całą ich wizytę.

Wojtek został oficjalnie zważony. Waży 850 gramów. Odwagi i zadziorności ma za to tyle, jakby ważył o wiele więcej. Nic się nie stremował gośćmi, biegał, ganiał, zaczepiał, wspinał się, podgryzał i szalał, pokazując cały swój wdzięk. A, że wdzięku ma całe mnóstwo, to i zauroczył naszych gości. Niestety, P. i W. nie mogą zaadoptować Wojtka.

Dziękujemy z całego serca za odwiedziny i doskonałe zdjęcia.









P.S. Pozostałe zdjęcia.

Komentarze

zu pisze…
O matko z córkom jaka z niego słodzizna!
ewung pisze…
Ależ na tym ostatnim zdjęciu Wojtuś wypatruje domku. Mam nadzieję, że już niedługo będzie cieszył się swoimi ludźmi i domem - cudny jest :-)
Barbarka pisze…
Słodki taki, że schrupać :)
retro77 pisze…
Boże jaki on piękny - jak pięknie wyszedł na zdjeciach - ostatnie najpiękniejsze
kociokwik pisze…
Zgadzam się:-) Teraz pewnie żałujesz, że to nie Ty masz go na tymczasie;-)))
kociokwik pisze…
Też mam taką nadzieję:-)
kociokwik pisze…
Zachęcam do odwiedzenia całego albumu:-)
Anonimowy pisze…
Obserwuję Wojtusia od pojawienia się u Was :) przecudny kocurek :) mam nadzieję, że szybciutko znajdzie swoich ludzi i domek pełen miłości :) Pozdrawiam serdecznie :)
Ostatnie zdjęcie wzruszyło mnie do łez!
wilddzik pisze…
Na ostatniej fotce wygląda jak łasiczka :-)
Zdjęcia pięknie oddają jego charrrakterek :-))) Oby szybko znalazł domek, śliczny Wojtuś :-)
Anonimowy pisze…
cudowności :)
kociokwik pisze…
Wilddzik, negocjacje domowe trwają:-)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...