Przejdź do głównej zawartości

Robert Rowland Smith. Śniadanie z Sokratesem. Filozofia na talerzu.


Wydane przez
Wydawnictwo Carta Blanca

W ostatnim akapicie tekstu autor stwierdza, że jego książka straci uprzywilejowaną pozycję, uprzywilejowaną tylko chwilowo, a straci tę pozycję wtedy, gdy czytelnik skończy książkę czytać. Smith pisze:

Wysiłek, jaki włożyłeś w przeczytanie tej książki, zostanie nagrodzony przez poczucie domknięcia, z którego wynika, że – przynajmniej na razie – praca została zakończona. Przejdziesz od  "czytam" do "przeczytałem" i będziesz mógł odłożyć niniejszą książkę – dosłownie – na rzeczywistą półkę oraz – metaforycznie – na prawdopodobnie bardziej chaotyczną półkę swego umysłu, gdzie przeczytane książki są tylko częściowo pamiętane, nazwiska ich autorów już się zatarły, a zawarte w nich idee pomieszały się ze zdarzeniami z twojego życia. [ss. 229-230]

Jeszcze nie wiem, na którą półkę odłożę tę książkę, co z niej zapamiętam, nie wiem na ile idee w książce zawarte pomieszają się ze zdarzeniami z mojego życia. Na razie książka leży na biurku, świeżo przeczytana.

W większości recenzji, mini recenzji i notek na temat „Śniadania z Sokratesem” przeczytałam, że książka Smitha jest filozofią w pigułce, że pokazuje, iż filozofowanie może dotyczyć wszystkiego, że filozofować może każdy, że filozofia w jakiś sposób jest obecna we wszystkim, czego doświadczamy w życiu. Moim zdaniem jednak sprawa nie jest taka oczywista. Przede wszystkim aby stawiać podobne tezy trzeba by najpierw ustalić, co to jest filozofia, bo na przykład dla Bogusława Wolniewicza jest ona czymś innym niż dla ojca Bocheńskiego; Wolniewicz za największego polskiego filozofa uważa Stanisława Lema, a Bocheński Romana Ingardena; filozofowie analityczni wiele tekstów powszechnie uznawanych za filozoficzne traktują jako, bynajmniej nie filozoficzną, literaturę, a filozofowie z zacięciem metafizycznym zarzucają filozofom analitycznym, że ci nie zajmują się poważnymi problemami tylko rozwiązują zagadki.

A co w swojej książce robi Smith? Na pewno nie rozwiązuje zagadek ale też nie zajmuje się problemami takimi, jak pochodzenie świata, natura człowieka, teodycea, epistemologia itd. Owszem, Smith prezentuje nam imponującą galerię postaci takich, jak Platon, Arystoteles, Kartezjusz, Jezus Chrystus, Darwin, Sokrates itd. Idee tych i innych wielkich ludzi umiejętnie wplata w opowiadane przez siebie historie, ale żadnego systematycznego wykładu filozoficznego nam nie daje; nie daje wykładu bo nie miał zamiaru tego robić. W takim razie co daje nam Smith? Ano zbiór bardzo dobrze napisanych esejów. Teksty Smitha nie są żadnymi rozprawkami filozoficznymi, nie są felietonami, tylko właśnie esejami. Teksty te można czytać w dowolnej kolejności, bowiem każdy z nich jest zamkniętą całością pozostającą, o ile w ogóle, w luźnym związku z pozostałymi zamkniętymi całościami.

Smith napisał we „Wstępie”, że filozofia jest umiłowaniem mądrości i że bycie mądrym to co innego niż bycie sprytnym, gdyż mądrość jest sztuką praktyczną, prowadzącą do podejmowania trafnych decyzji pośród komplikacji dnia powszedniego. [s. 10]

Znakomita jest ta uwaga autora „Śniadania z Sokratesem”; z całej książki wynika też, że uwaga ta rymuje się rymuje się z tym, co powiedział Bryanowi Magee’mu Ray Monk, biograf Ludwiga Wittgensteina i Bertranda Russella. Otóż Monk, swoje wrażenia po pierwszym spotkaniu z Karlem Popperem opisał tak: „Wiesz, że rozmawiałeś z wielkim filozofem, a nie po prostu z mądrym człowiekiem”. 

Komentarze

TomekSzymek pisze…
Bardzo ciekawe... Na pewno sięgnę po tę książkę, kiedy znajdę ją gdzieś w księgarni. Tym bardziej, że jest to kolejna recenzja "Śniadania z Sokratesem", którą odbieram pozytywnie.
magdalena pisze…
Ja nigdy nie przepadałam za wykładami z filozofii. Ta książka sprawiła, że trochę polubiłam filozofię i zrozumiałam, co skłania do filozofowania. Smith zaraził mnie swym entuzjazmem- czytanie tej książki to była duża przyjemność...
marta pisze…
A co Autor pisze o związkach filozofii z jedzeniem? Ciekawa jestem, czy szuka w tekstach filozoficznych odniesień na ten temat (wszak jest ich niemało)? Czy też może raczej całościowo odnosi wybrane koncepcje do wybranych kwestii dietetycznych?
Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga, po części filozoficznego:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k