Kupiliśmy ZOO


Zanim obejrzałam film usłyszałam, że różni się - i to na niekorzyść - od książki. Ciekawość jednak zwyciężyła i cieszę się, że tak się stało. Owszem, film różni się od książki, ale wcale nie jest od książki gorszy.

To, co w książce istotne, w filmie jest pokazane w sposób mniej oczywisty. Pominięty został wątek śmiertelnej choroby, ale zmarła mama wciąż jest z rodziną Mee. Z racji obrazu filmowego pewne rzeczy wyglądają ładniej niż wyglądały w książce, są mniej dramatyczne, ale takie już prawo X Muzy.

Dwie godziny filmu to czas na to, by odnaleźć w sobie bogaty wachlarz emocji; od śmiechu po łzy.

P.S. Wywiad z Benjaminem Mee na temat filmu.

10 komentarzy:

Iza pisze...

Nie wiedziałam, że film na podstawie książki jest, a ostatnio byłam na nim w kinie. Zgadzam się z Tobą. Film jest bardzo emocjonalny, kilka razy łza się w oku kręciła. A dziewczynka grająca jedną z głównych ról wspaniale to robiła:)

Vampire_Slayer (Magda Saczuk) pisze...

Wczoraj własnie go oglądałam. Bardzo przyjemne odczucia mam po nim, przede wszystkim dlatego, że sama chciałabym mieć takie zoo i lubię takie opowieści. Oczywiście za książkę zabiorę się w najbliższym czasie, jak tylko ją zakupie.

Książkozaur pisze...

Książki nie czytałam, film oglądałam i bardzo mi się podobał :)

jotvelzet pisze...

Nie oglądałam, ale przewinął mi się przed oczami na filmwebie.

Mag pisze...

Nie czytałam książkim, ale film obejrzałam i uważam,że jest bardzo ciepły i w sam raz na jakieś drobne smuteczki. Pozytywny :)

Monika Badowska pisze...

Izuś,
polecam też książkę:-)

Monika Badowska pisze...

Też bym chciała mieć ZOO:-)

Monika Badowska pisze...

Książkozaur, polecam książkę:-)

Monika Badowska pisze...

Obejrzyj, zachęcam:-)

Monika Badowska pisze...

Mag, masz rację - słowo "pozytywny" pasuje do tego filmu.

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger