Przejdź do głównej zawartości

Elsa Beskow. Słoneczne jajo.


Wydane przez
Wydawnictwo Zakamarki

Czy wiecie dlaczego niektóre pomarańcze są mniej soczyste niż inne? To dlatego, że sok z nich podpijała córka elfów. 

Pewnego dnia w lesie mała elfka znalazła wielkie pomarańczowe jajo. Wykoncypowawszy, że to jajo słońca rozniosła tę wieść wśród mieszkańców lasu i tylko światowe obycie zięby pozwoliło stwierdzić, że to nie jajo, a pyszny, soczysty owoc.

Historia prosta, niezbyt skomplikowana, ale napisana i zilustrowana tak, że wydaje się być najpiękniejszą baśnią z jaką przychodzi się nam spotykać. Przedstawiony świat, mieszkańcy lasu i przyjaciele elfiej córki tworzą niebanalny klimat i dają poczucie, że Elsa Beskow zadbała o ciepło i życzliwość wśród bohaterów "Słonecznego jaja" dla każdego z nas osobno, abyśmy poczuli się bezpieczne i dobrze. Ciekawym zabiegiem jest też podkreślenie tego, jak bardzo zmiany postrzegania uzależnione są od tego kim/jakimi jesteśmy. Owo słoneczne jajo elektryzująco swą niezwykłością mieszkańców lasu, dla ludzkiego dziecka jest przecież tylko mało znaczącym owocem.
Jestem przekonana, że dzieci ulegną czarowi opowieści Elsy Beskow. Historiami opowiadanym przez tę szwedzką Autorką zachwycają się dzieci już od końca XIX wieku. Pozwólmy pozachwycać się też dzieciom nam współczesnym, tym bardziej, że książka została wydana w taki sposób, by owo zachwycanie się ułatwić - sprzyja klimatowi opowieści.

Komentarze

viv pisze…
kolejna pomocna recenzja książki dla dzieci! bardzo dziękuję za odkrywanie przede mną świata literatury dziecięcej, bo wkoło sporo dzieci to obdarowania (w tym własne), a w księgarniach za dużo nieznanych tytułów. a od jakiego wieku polecasz tę lekturę?
Monika Badowska pisze…
Viv,
bardzo mi miło, że korzystasz z moich podpowiedzi:) Zakamarki proponują te książkę od trzeciego roku życia i myślę, że to dobra propozycja:)
natula pisze…
To bajka w sam raz dla mnie, tym bardziej, że wczoraj moja pomarańcza była mało soczysta, kto wie co się z nia działo :-)
Kinga pisze…
oO
a ja właśnie jem taką mało soczystą pomarańczę
pewnie jej się bardzo chciało pić...
;)
Monika Badowska pisze…
Kinga,
pewnie tak:)))
Maja Sieńkowska pisze…
Ja ani dzieci nie mam, ani z książkami dla dzieci nie mam do czynienia, ale chętnie czytam Twoje recenzje tych książek :).

Będę wiedziała, co polecać "dzieciatym" koleżankom :).
Monika Badowska pisze…
Maya,
cieszę się:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k