Przejdź do głównej zawartości

Helle Helle. Prom do Puttgarden.

Wydane przez
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria

Gdy skończyłam czytać książkę uświadomiłam sobie, że najważniejsze w jej rozumieniu były dla mnie zdania:
"Od czasu do czasu myślałam o sobie jak o silosie stojącym na skraju zaoranego pola. Nie wiedziałam, co znajduje się w środku. Może nie było tam nic."[s.91]

Jane rzuciła studia i wróciła do domu. Mieszka ze starszą siostrą i jej córeczką. Zaczyna pracować w sklepie kosmetycznym na promie. Jej życie toczy się między dzielonym z krewnymi mieszkaniem, a ludźmi poznanymi w pracy. W tle siostrzanych rozmów trwają ich matka i babcia - kobiety samotnie wychowujące córki, silne, ale płacące za ową siłę długością życia.

"Prom do Puttgaeden" to niepokojąca historia. Emocje są w niej rzadko okazywane, a jeśli już - to nie przez główną bohaterkę. Jane patrzy na świat z dziwną obojętnością. Nawet relacje dziewczyny z mężczyznami przesycone są jej zdystansowanym stosunkiem wobec ludzi. Oschłość bohaterki chwilami może drażnić, chwilami wzmaga zainteresowanie światem wykreowanym przez Helle Helle.

Autor tej recenzji twierdzi, że Jane cierpi na atrofię uczuć. Podpisuję się pod tym i dopowiadam - atrofia bohaterki może zarazić czytelnika. Przynajmniej na chwilę.

Komentarze

biedronka pisze…
zainteresowałaś mnie ;)
Sięgnę :)
Monika Badowska pisze…
Biedronka,
dobrze:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k