Przejdź do głównej zawartości

Miron Białoszewski. Chamowo.

Wydane przez
Państwowy Instytut Wydawniczy

Nie mogę pochwalić się dobrą znajomością twórczości Mirona Białoszewskiego. Czytywałam niegdyś jego wiersze, doskonale odpowiadające mojej ówcześnie nastoletniej duszy, przeczytałam "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" i może kiedyś coś jeszcze we fragmentach. Gdy nadarzyła się okazja, by zapoznać się z utworem dotychczas nieopublikowanym, natychmiast postanowiłam z tejże okazji skorzystać.

"Chamowo" to zapis z czasów, kiedy Białoszewski zmienił mieszkanie i kiedy próbował w tymże odnaleźć się na nowo, poczuć u siebie, przywyknąć do nowych sobie okolic i oswoić się z nowymi ludźmi. Olbrzymi blok, przy Lizbońskiej w Warszawie nieco autora przerażał, nieco niepokoił, ale był też dla niego - w sensie mentalnym - Nowym.

Styk zapisków jest taki "mironiczny" - zdania są dość krótkie, jakby oschłe i trzeba zdobyć się na wysiłek, by przez nie brnąć, by móc je pojąć i się w nich rozsmakować.

"W tramwaju ktoś gruby. Z drugim. Odzywa się na uwage tamtego głosem estradowym, robi gest skwadratowiały. Przecież nie stary. Tamten drugi ma zmarszczki. Ale też nie za stary. Co tu jest? czegoś za dużo.Pies. Jego. Długi. Czarny. Tramwaj hamuje. Wpadanie na psa. Pies też na kogoś."

Słowa, którymi Białoszewski bawił się w poezji i tu przemykają udziwaczone jego uczuciem plastyczności języka.

Warszawa, po której jak się zdaje autor, wciąż krąży odsłania nam swe najróżniejsze oblicza. Warszawa przystrojona mrokiem, miasto, z Rzeką, Warszawa w słońcu, w kwiaciarkami na ulicach, mroźna i zadeszczona.

Dużo w pisaniu Białoszewskiego jest ludzi - jego przyjaciół, znajomych, tych zaobserwowanych na ulicach i skwerach, w windzie i na schodach. Ich, podobnie jak Warszawę, autor opisuje z pietyzmem i sympatią, nawet jeśli zderzenie Białoszewskiego z daną osobą nic z sympatii w sobie nie miało.

"Chamowo" to przecudny, bogaty w swej dokładności i ujmujący w oszczędności słów portret Warszawy lat 1975-1976, Warszawy i jej mieszkańców.

Komentarze

ktrya pisze…
Białoszewskiego czytałam tylko Pamiętnik powstania warszawskiego, nawet mi się podobał

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj