Przejdź do głównej zawartości

Gusia


Gusia zdecydowanie polubiła tunel. Polubiła go tak bardzo, że teraz rzadko przychodzi na moje kolana - woli poleżeć w szeleszczącym pomarańczowo-amarantowym. Za to wczoraj wieczorem weszła na łóżko - fakt, że delikatnie, powolutku, ale przeszła przez jego większą część i z godnością z niego zeszła. A gdy próbowałam ją złapać do przytulenia, podskoczyła do góry jak źrebiątko i uciekła;)

Guziolek jest kotkiem, który ma potrzebę mieć coś w misce. To coś powinno być suche i znajdować się w misce w liczbie większej niż 7-8 kulek. Bo, gdy kulek jest za mało lub z zgrozo wcale ich nie ma, Gusia przychodzi do pokoju, siada i na nas patrzy. Gdy patrzenie nie odnosi oczekiwanego skutku, Gusia ociera się o nogi. Gdy i to nie działa - Gusia - uwaga, uwaga! - zaczyna miauczeć. Z początku cichutko, dość nieśmiało, ale później coraz głośniej, choć krótko. Intensywny, zrozpaczony odgłos wydawany przez Guziątko podrywa nas na nogi; wszak nie można tak maltretować swojego kota. (Bywalcy bloga wiedzą, że maltretacja kota polega na tym, że kot jest trzymany brzuchem do góry, a człowiek się do brzucha przytula myziając kota pod brodą).

____________________________________________________________________

P.S. Minął rok od chwili, kiedy Jaśminka z katowickiego schroniska znalazła dom. Nusia jest z nami od 11 czerwca 2008, a Gusia od 22 lutego 2008. To już (i tylko) trzy koty. W tej chwili w schronisku na dom czeka około 75 kotów. Może ktoś jeszcze zmieni kocie życie i uszczęśliwi siebie?

Komentarze

nougatina pisze…
Prawie w rocznicę przyjazdu Jasminki dom znalazła Missy z tego samego schroniska :) A moja koleżanka, która ją zaprosiła do siebie, jest żywym dowodem na to, że kot uszczęśliwia człowieka. Bezgranicznie.
kociokwik pisze…
Nougatino,
wiem, wiem:) I bardzo mnie to cieszy:)))

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...