Przejdź do głównej zawartości

Borys Akunin. Pelagia i czerwony kogut.


Wydane przez

Wydawnictwo Noir Sur Blanc

Zanim zabrałam się do lektury ostatniego z serii Kryminału Prowincjonalnego ułyszłam, że jest to najsłabsza książka trylogii. Zgadzam się - jest ona najsłabsza pod względem kryminalnym. Akunin w "Pelagii i czerwonym kogucie" przedstawia nam cała plejadę wyznań, odsłania mechanizmy rządzące polityką, a opierające się na religii, kusi nas opowieścią o ponownym nadejściu Mesjasza. Brakuje w tym tomie frywolności poprzednich tomów; zamiast niej otrzymujemy spory ładunek zagadnień do rozważenia.

Pelagia wyruszając do Ziemi Świętej podążała tropem proroka zwanego Manjułą. Na drodze swej wędrówki spotkała mieszkańców Sodomy, Żydów chcących utworzyć komunę na żyznych ziemiach biblijnych, prostaczków idących do Jerozolimy na klęczkach, Arabów utyskujących na Żydów i walecznych Czerkasów.

Autor pisze o homoseksualizmie, o istocie ślubów zakonnych, o wielożeństwie. Dotyka bez wahania sfer intymnych życia człowieka, a wszystko to czyni w sposób wyważony - nie razi wrażliwych czytelniczych emocji.

"Pelagia i czerwony kogut" to nie do końca kryminał, to bardziej traktat filozoficzno-religijny. Bardzo interesujący traktat. 

Komentarze

clevera pisze…
Bardzo podoba mi się ta okładka, nie wiem dlaczego, ale ilekroć ją widzę wpadam w zachwyt. Ten kolor i ta dynamika...:))
Monika Badowska pisze…
Clevero,
a mnie nieco ilustracja przeraża;)
Jacek Jarecki pisze…
Jako człowiek odwrotny przeczytałem jako pierwszą książkę Akunina. Dzisiaj skończyłem. Bardzo dobra. ach Rosjanie piszą z gestem, szeroko. Akunin wcale ale to wcale nie boi się tematów, które podejmuje. z radością zauważam, że będę miał co czytać, ponieważ w bibliotece zauważyłem jeszcze inne Akuniny Pozdrawiam
Monika Badowska pisze…
Jacku,
witam w moich niskich progach:) Cieszę się, że Akunin Ci się spodobał - ja też się w nim rozsmakowałam:)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...