Książka-prezent rozdawana podczas Czytelmani poprzedziła wydanie w Polsce powieści tego autora (widziałam wczoraj w empiku, tytułu nie pamiętam).
Zoolog zbudowany jest szkatułkowo: autor opisuje spotkanie naukowców, profesorów, adiunktów, które to spotkanie odbywa się w pubie po dniu spędzonym na konferencji poświęconej procesom hormonalnym w okresie metamorfozy u płazów ogoniastych. Gdy zebrani zaczynają narzekać na stan nauki włoskiej i coraz niższy poziom wiedzy studentów, jeden z nich opowiada o wybitnym studencie, studencie, który wybitność swą zawdzięczał, ni mniej ni więcej, a ratowaniu kogoś w potrzebie.
Student ów, Andrea Milozzi, studiował na Uniwersytecie Rzymskim i znany był z tego, że zdawanie egzaminów sprawiało mu kłopot. Gdy do uzyskania dyplomu został mu tylko jeden egzamin – zoologia – Andrea próbował ze wszystkich sił przygotować się do niego i uzyskać ocenę pozytywną. W noc poprzedzającą egzamin wydarzyło się coś, co zmieniło jego życie – usłyszał wołanie o pomoc. Kilku skinów biło pochodzącego z Afryki chłopaka. Andrea stanął w obronie Karima, a gdy wściekłość napastników skierowała się ku niemu – zaczął uciekać. Niestety, skini dogonili go i zabili. Karim, w swej wiosce znany z magicznych umiejętności, postanowił przywrócić nieznajomemu życie. I tak oto Andrea stał się zombi. Wszelkie wiadomości na temat zwierząt, ich budowy, sposobów życia stały mu się nagle doskonale znane. Pojechał na egzamin. Zdał go z wyróżnieniem. Profesor, olśniony wiedzą studenta, zaproponował mu staż na swoim wydziale i pisanie pracy mgr pod swoim kierunkiem. Obronił pracę. Napisał doktorat i obronił go. Szybko został profesorem.
Nigdy nie zaprzestał wycia i jedzenia smarków, ale studenci, którzy są ludźmi wyrozumiałymi, kochali go właśnie za to. W tym świecie trupów, jakimi są uniwersyteccy profesorowie, tylko Andrea wydawał im się żywy.
Doskonałe podsumowanie funkcjonowania uniwersytetów, prawda?
Komentarze