Przejdź do głównej zawartości

Znalezione w telefonie







Znalazałam zdjęcia weekendowe. Zapomniałam o nich, więc, gdy już znalazłam, czym prędzej zawieszam.

Zrobiłam dziś Sisulowi "święto lasu" i zakupiłam puszkę tuńczyka. Mlaszczające odgłosy rozchodziły się szeroko:) A teraz Sisulek śpi.

Sisi zazdrości budy Lulu. Bo Lulu ma śliczną budę, wiklinową, wyścieloną mięciutkim. Postanowiłam zakupić budę Kocilce. Buda wilkinowa kocia w sklepie kosztuje 65 zł. Na allegro 27 + przesyłka. No, to nabędziemy budę poprzez allegro.


piątek, 03 listopada 2006

Komentarze:

daria_nowak
2006/11/03 19:35:02
Mała akrobatka:) Moje by spadły jak nic:) Miło spojrzeć na kotkę z poczuciem równowagi:)
mbmm
2006/11/03 20:53:56
Oj, Sisul jest wyrazem gracji i delikatności. Jeśli chce. Łazi po stoliku omijając szklanki i nawet po klawiaturze chodzi tak (czasami), że nie wyłącza komputera od razu.
Prześlicznie balansuje pomiędzy stosami książkek, jeszcze lepiej radzi sobie w kuchni. Delikatnie pochyla głowkę na talerzami udając, że nie jest zainteresowana, aż tak, zawartością.
Dla przeciwwagi konieczna jest informacja, że gdy Sisi zaczyna biegać w szaleńczym pędzie największą radość sprawia jej zrzucanie ze stolika podkładek obiadowych.
daria_nowak
2006/11/03 21:05:09
Mbmm>> i pewnie zrzuca je z poślizgiem:)? Moje się dziś pobiły;) Aż kłaki latały. W efekcie jedno spadło z gruchotem ze stołu:) Dla równowagi psychicznej popatrzę sobie jeszcze na Sisiulkę:) Księzniczka poprostu - czar i urok skumulowany w małym ciałku:)
kakunia.k
2006/11/04 14:41:25
piękne są :)))
i wiadomo, ze kot jak chce to potrafi, wszystko prawie. a jak nie chce - ojojoj. a jak chce nie potrafić, to już w ogóle!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...