To moje pierwsze, udane, zetknięcie się z twórczością Myśliwskiego. Przyznam, że nieco się przed nim wzdragałam mając w pamięci próby przeczytania „Widnokręgu”. Czekała mnie miła niespodzianka.
Do pewnego mężczyzny przychodzi inny mężczyzna i pyta, czy ten mógłby sprzedać mu trochę fasoli. Odpowiedź jest twierdząca, ale do dokonania transakcji konieczne jest wyłuskanie fasoli ze strąków. Mężczyzna proponuje, aby jego gość usiadł i pomógł mu w łuskaniu.
Podczas wydobywania pięknych ziaren ze starych pomarszczonych strąków mężczyźni rozmawiają. Więcej w rej rozmowie jest monologu pierwszego mężczyzny. Opowiada o miejscu, w którym się znajdują, o dzieciństwie, wojnie, latach powojennych, o marzeniach, lękach, o ludziach, którzy wywarli na jego życie wpływ.
Mieli zamiar całą Ewangelię wyrzeźbić, bo jak mówił dziadek, świat jest taki, jak Bóg opisał, a nie jak człowiek widzi.
Przygotowanie lampy stanowiło jakby zwieńczenie dnia dla niej. Pewnie nawet jakiś rodzaj dziękczynienia, że znów się dzień przeżyło. Toteż wkładała w przygotowywanie całą swoją staranność, jakby od tej staranności zależało, czy się i następny przeżyje.
Bo też długo można z takim ślubnym? Raz, dwa i dość wierności. Na szczęście świat odrzucił te wszystkie przesądy, nawyki, przyzwyczajenia. Na dłuższy związek już człowieka dzisiaj nie stać. Każdy za czymś goni, do czegoś się wspina, to z kimś drugim jak z kulą u nogi. Mówić się nie chce, a tu trzeba. Nie ma o czym, a tu trzeba. Zdarzają się, nie powiem małżeństwa do śmierci. Ale to już zabytki. Niedługo będzie się do takich wycieczki prowadzić, jak do zamków, katedr, muzeów. Małżeństwo, prawdę mówiąc, to dziś spółka z ograniczona odpowiedzialnością.
(…) to porządek zmienia nasze życie w los. Nie mówiąc, że jesteśmy tylko drobinami w porządku świata. Dlatego ten świat jest dla nas taki niepojęty, jak przystało na drobiny. Bez porządku człowiek by się nie wytrzymał. A nawet Bóg czy bez porządku byłby Bogiem? Tylko, że człowiek jest najdziwniejszą istotą na tym świecie, kto wie, czy nie dziwniejszą od Boga. I nie chce zrozumieć, że lepiej dla niego, gdy zna swoje miejsce, czas, swoje granice. Przecież to, że się rodzimy i umieramy, jest już porządkiem, który nakazuje nam żyć.
Wolność ich ograniczam. Jakby ktokolwiek wiedział, co to znaczy. Czy przychodzą tu do mnie z różnymi żalami, skargami i muszę ich wysłuchiwać. Naturalnie, że i donoszą. Jak by bez donosów tyle domków, tyle ludzi. Czasem czuję się jak ksiądz przy spowiedzi. Tylko, że księży uczą jak zapominać. Odpuszczą i zapominają. A ja ani nie odpuszczam ani zapomnieć nie umiem. To kto czyja wolność ogranicza, niech pan sam powie.
I jak nie wstać, choćby się nie chciało, czy nie widział człowiek celu, dla którego wstać powinien. Oczy ich nie głodem świecą, lecz pewnością, że dostaną zaraz jeść. To jak nie wstać? Powiem panie, że nie mógłbym już bez nich. Nieraz mi się wydaje, że bez nich dzień by się nie chciał zacząć, nie chciał skończyć.
A w wolnych chwilach czytał. Pod tym względem był wyjątkiem, bo wszyscy inny w wolnych chwilach pili. Nawet przed zaśnięciem, żeby nie wiem, jak był umachany, musi, mówił, choć na te parę stron wziąć książkę do ręki. Książki powiedział mi kiedyś (…), to ratunek, żeby człowiek nie zapomniał, że jest człowiekiem. Książki to także świat i to taki świat, który człowiek sobie wybiera, a nie na który przychodzi.
Komentarze