Terry Pratchett. Eryk.
Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Potrzebowałam Pratchetta. Kręciłam się po bibliotece szukająć nie wiedzieć czego, aż znalazłam się w pobliżu półki z fantastyką i olśniło mnie. Serce piknęło mi również przy Sapkowskim;), ale tym razem do domu powędrował ze mną "Eryk".
Nastolatek przeświadczony o własnych umiejętnościach wywoływania demonów (cecha odziedziczona po dziadku) z przestrzeni wyławia Rincewinda i jego Bagaż. Od maga żąda spełnienia trzech życzeń, a gdy Rincewind zaczyna za jednym pstryknięciem zmieniać miejsce i czas, w którym się znajdują, popada w euforię. Ale do czasu...
Taaak. Pratchett dobrze mi zrobił na samopoczucie. Na absurdy wokoło, na pretensje ludzi niczym nie uzasadnione, na pieniaczy i szarość za oknem.
Polecam:)
8 komentarzy:
Pratchett na poprawę humoru zawesze dobry.
"Eryka" jeszcze nie czytałam.
Caitri,
:)
Też czasem potrzebuję Pratchetta im więcej listopada tym bardziej. Chyba już czas na kolejnego. :)
"Nacja" za mną, "Eryk" przede mną :)
Hallgerd,
cieszę się, że nie jestem osamotniona w motywacji sięgania po Pratchetta:)
Bazyl,
oj, kolejność to ja już dawno porzuciłam;)
Eryka już dawno czytałam, teraz mam za sobą świeżo "Świat finansjery".
Jestem dopiero początkującą fanką Pratchetta ("Pomniejsze Bóstwa"!), ale zgodzę się jak najbardziej, że na jesienną szaruchę jest świetny :]
Obecnie zapominam o pogodzie i ogólnemu nicniechceniusię przy "Pieśni Lodu i Ognia" (tom 2), ale parę Pratchettów stoi na półce i kusi ;)
Pozdrawiam,
Miranda
Anno,
przyznaję, że zanim wybiorę się do biblioteki sprawdzam na blogu, co juz przeczytałam;)))
Mirando,
mnie kusi wiedźmińska saga;)
Prześlij komentarz