Przejdź do głównej zawartości

Julia Child. Moje życie we Francji.

Wydane przez 
Wydawnictwo Literackie

Śniadania jem zazwyczaj koło południa. Rano pijam tylko kawę. Jednak podczas lektury książki Julii Child, po tym gdy przeczytałam opis przygotowywania jajecznicy, odstawiłam kawę i o 7 (o zgrozo!) usmażyłam jajecznicę;)

Do sięgnięcia po książkę „Moje życie we Francji” skłoniła mnie doskonała rola Maryl Streep odgrywającej postać pani Child w filmie „Julie&Julia”. Postać Julii zainteresowała mnie na tyle, by chcieć przeczytać jej wspomnienia z pobytu we Francji.

Książka opowiada o wielkiej pasji. Co ważne – pasji odkrywanej na naszych oczach, pasji, którą Autorka zaraziła się w wieku już dojrzałym. Podkreślam wiek Julii Child, bo jej losy traktuję jako potwierdzenie tego, że zawsze jest czas, by odkryć własne fascynacje, hobby, by odnaleźć w swoim życiu coś, co nada mu dodatkowy - nomen omen - smak.

Polubiłam Julię Child. Jeśli sięgniecie po jej książkę (powstałą we współpracy z Alexem Prud’hommem) też ja polubicie – zaręczam:)

Komentarze

izusr pisze…
Póki co chcę w końcu przeczytać "Julie i Julia", ale "Moje życie we Francji" też na pewno kiedyś sobie kupię :)
Panna Pollyanna pisze…
Kupię komuś tą książkę w prezencie Gwiazdkowym. Wszędzie czytam jej dobre recenzje. A ta jajecznica o 7 rano... przeważyła szalę :D (Jakoś ten upał nie przeszkadza mi w planowaniu Gwiazdkowych prezentów :D )
Monika Badowska pisze…
Izusur,
mnie znacznie bardziej podobała się książka Child.

Izabelo,
musisz przyjechać i pożyczyć ode mnie książkę:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k