Leena Lander . Niech się rozpęta burza.



W poszukiwaniu samej siebie bohaterka powieści wyrusza tam, skąd wywodzi się jej rodzina. Szuka odpowiedzi na pytanie o życie dziadków, romans babki z irlandzkim geologiem, śmierć sześcioletniej wówczas ciotki.

Najbardziej zaskakujący jest dla mnie fakt, że Iiris nie zna miasta, z którego wywodzi się jej rodzina, nie zna żyjących członków tejże rodziny i po historii rodziny porusza się jak po terenie zupełnie nieznanym.

W powieści czuć wyraźnie mroźne fińskie powietrze, zupełnie niestandardowo skandynawskie namiętności i siłę ludów Północy.

P.S. Upał mnie wykończył.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Poczytałam znowu...ale tylko recenzje. Nie sposób sięgnąć do każdej z tych propozycji. Ja dopiero kończę Burzę z krańców ziemi... hmmm... a kiedy to było (recenzja):-(
Dzięki Pani "streszczeniom" jestem przynajmniej połowicznie na bieżąco...
Pozdrawiam serdecznie

Monika Badowska pisze...

Pani Joanno,
planuje Pani zamieścić u siebie swoją recenzję "Burzy..."?
Wybieram się jutro do Pani, zatem do zobaczenia:)

Anonimowy pisze...

Nigdy nie czytałam książki fińskiego autora. Twoje wrażenia zachęcają, okładka również [może to przez upał?^^], więc postaram się po nią sięgnąć. Dziękuję ślicznie za recenzję:)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger