Przejdź do głównej zawartości

Liliana Fabisińska. Arbuzowy sezon.



Wydane przez
Wydawnictwo Replika

Sięgnęłam po książkę pani Fabisińskiej mając potrzebę przeczytania czegoś lekkiego, łatwego i niezbyt pochłaniającego. A okazało się, że książka tylko z pozoru wydaje się być łatwa (jak sądzę autorka zastosowała świadomie taką konwencję), lekka jest nie tak do końca – bo choć o miłości i z happy endem, to wcale nie banalna, a na dodatek nie należy do tych książek, które z łatwością można odłożyć i nie być drążonym ciekawością.

Jest to opowieść o miłości totalnej i równie totalnym zaślepieniu. O miłości, która wyniszcza tego, który kocha, a nie jest kochany oraz tego, który kochany jest, ale nie kocha. To powieść, w której autorka zachęca czytelników, by zastanowili się jaki współcześnie role społeczne odgrywają kobiety i mężczyźni. Fabisińska zadaje również pytania o przyjaźń i jej znaczenie oraz o szczerość w związkach. Porusza temat aborcji, samostanowienia, zderza swoich bohaterów ze śmiercią.

Narratorem jest mężczyzna. Mężczyzna, który kocha i został opuszczony. Mężczyzna, który mimo swego akademickiego wykształcenia, obcowania z literaturą, pracy naukowej, w codziennym życiu ulega uczuciu tak silnemu, jakie zdarza się tylko w harlekinach. Owładnięty obsesją na punkcie Adeli podejmuje pracę jako jej asystent jednocześnie stając się jej kochankiem, kucharzem, sprzątaczem i chłopcem na posyłki. Im więcej w nim oddania, tym silniej narasta niechęć Anieli. Adam wspomina dwuletnie życie u boku wybranki niejako w procesie żałobnym – opłakuje miłość, którą utracił. Etap oczyszczenia, katharsis, następuje zupełnie niespodziewanie i pozwala bohaterowi na odkrycie tego, co jest dla niego ważne.

Chcę wierzyć, że to już koniec poszukiwań, że mężczyzna znalazł swoją kobietę i, że nie jest to kolejna totalna miłość, do której autorka popycha bohatera swojej powieści.

Świat opisywany przez Fabisińską przesycony jest nostalgią, romantyzmem i ciepłem. Dom na Kaszubach, targowisko w Wenecji, stosy książek i przyjaźni ludzie stanowią tło dla historii Adama i Adeli. Ważne jest, by docenić ów drugi plan, bo to on tworzy, w dużej mierze, nastrój powieści.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Fabisińska była kiedyś u nas w ramach Mistrza Słowa. Bardzo miła osóbka. Bardziej kojarzy mi się z literaturą młodzieżową, ale wiem, wiem... napisała parę książek dla dorosłych. Nie próbowałam czytać. Na razie zachęcona recenzją... kiedy to było!!!... czytam A.Larsson. Wciągnęła mnie :-)))
Pozdrawiam jeszcze niedzielnie
Monika Badowska pisze…
Pani Joanno, ja znałam dotychczas Fabisińskiej "Amora z ulicy Rozkosznej".
Ciekawa jestem Pani wrażeń po lekturze Larsson:)
Anonimowy pisze…
Wrzuciłam na swój blog... jako: Monika B.poleca. Nie ma Pani nic przeciwko temu?
Pozdrawiam
Monika Badowska pisze…
Pani Joanno,
oczywiście, że nie mam nic przeciwko:)))Bardzo mi miło:)
undably pisze…
Larsson jest cudna

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...