Melchior Wańkowicz. Ziele na kraterze.



Czytam Wańkowicza, a w zasadzie przypominam go sobie, bo czytałam już wcześniej. I podoba mi się sposób życia jakie autor zaproponował swojej rodzinie. Stosował niekonwencjonalne metody wychowawcze (na co biedna mama – czyli Królik załamywała ręce), ale metody, które świetnie się sprawdziły.

I gdy tak obserwuję dyskusje w mediach na temat tego, czy dzieci można bić, czy też nie można - mam chęć zawołać – czytajcie „Ziele na kraterze”. Wiem, że należy spodziewać się argumentów „wtedy było inne życie”, „jemu dobrze, bo on był wielkim redaktorem/pisarzem”, „mógł sobie na to pozwolić”. Ale tu nie chodzi o inne czasy, pozwalanie sobie bądź nie na czas z dzieckiem, tu – moim zdaniem – chodzi o chęć i (nie boję się użyć tak wielkiego słowa) o miłość.

Myślę, że warto zerknąć do książki Melchiora Wańkowicza i zastanowić się, co jest ważne. Ta książka jest właśnie o tym.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

O, jak sie ciesze, ze jednak ktos czyta-i docenia- Wankowicza. Ciagłe nie moge pojac, dlaczego tak bardzo zapadł w zapomnienie.

Monika Badowska pisze...

Mnie też to dziwi, bo Wańkowicz pisze przebogatym językiem i pasjonująco opisuje świat:)

Anonimowy pisze...

Myślę, że warto przypomnieć...
Zamieściłam recenzję tam gdzie zwykle... mogłam?

Monika Badowska pisze...

Pani Joanno,
oczywiście:)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger