Przejdź do głównej zawartości

Johanna Nilson. Kochający na marginesie.


Wydane przez
Wydawnictwo Replika

Beznadzieja wygląda z każdego kąta wykreowanego w najnowszej powieści Johanny Nilsson. Ludzie z pozoru szczęśliwi duszą się w swoim życiu, pragnąc być kim innym, gdzie indziej, inaczej. Ich ścieżki krzyżują się w Kawiarni na Marginesie, bo czyż istnieje lepsze miejsce dla tych, którzy funkcjonują na marginesie obyczajów, etyki, moralności, miłości, tych owładniętych obsesjami, nałogami, cierpiących, chorych, nadmiernie ufających?

Wspomniana Kawiarnia nasuwa mi skojarzenie z czyśćcem. Miejsce, w którym dowiadujemy się prawdy o sobie, z całą wyrazistością na jaką nas o nasze otoczenie stać i z którego są tylko dwie drogi: ku lepszemu i ku zagładzie. Czy postacie Bee i Sofii, nie wpisują się Waszym zdaniem w schemat wyboru dróg?

Postacie, jak to bywa u Johanny Nilsson, są doskonale opisane – autorka perfekcyjnie nakreśla głębię osobowości bohaterów przy pomocy, zdawałoby się, zaledwie kilku zdań. Relacje (dość pokomplikowane) łączące bohaterów niosą ze sobą duży ładunek wiedzy o przeszłości, emocjach, a czasami dają też powód, by snuć przypuszczenia dotyczące przyszłości bohaterów.

Autorka sportretowała współczesnych ludzi. Możemy się w tym stworzonym przez nią portrecie przejrzeć. I tylko od nas zależy, co zrobimy z wizerunkiem siebie jaki dojrzymy.

Polecam:)

Komentarze

Anonimowy pisze…
No nie wierzę! To już chyba czwarta recenzja tej książki, którą dzisiaj przeczytałam na blogach ;) Samą książkę chciałam mieć już dawno, ale tylko coraz bardziej się w tym utwierdzam ;)

Lilithin
Monika Badowska pisze…
Lilithin,
wiem,że dużo jest teraz recenzji Nilsson;) Ale nie chciałam czekać, bo to gorąca nowość:)))

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...