Przejdź do głównej zawartości

Ko-córki na dalekiej północy

Jesteśmy na Mazurach. Od soboty. Z powodów niezależnych od nas nie wyruszyliśmy w piątkowy wieczór i nie było to najlepsze, co mogliśmy przedsięwziąć. Gusia denerwowała się, krążyła zaniepokojona i narzekała na rozświetlone śniegiem pola i drogi. Nusi też nie było lekko – marudziła, popiskiwała cichutko i ukojenie znalazła w uspokajającym cieple Sisuleńki (Nusia poprosiła grzecznie Sisi o zgodę na wejście do koszyczka – Sisuleńka z wypucowanym Nusiowym jęzorkiem łepkiem wydała zezwolenie). Ku mojemu zdziwieniu, nawet Sisi zaprotestowała przeciw podróży w dzień; wskoczyła na półkę i wydała z siebie miauczenie tak donośne i pełne znużenia przeplatanego z niecierpliwością, że gdybym nie zerkała akurat w lusterko wsteczne nigdy bym nie uwierzyła, że to głos Sisi (swoją drogą bardzo mnie ucieszyło, to, że Sisi odzyskała głos, który utraciła po tym, jak do naszej rodziny dołączyła Nusia). No, ale dojechaliśmy… Ciri oszalała ze szczęścia, zaczęła dopominać się o głaski i ciasteczka.

Gdy byliśmy tu nieco ponad miesiąc temu Nusia dawała się głaskać Mamie. Teraz – wzorem starszych Ko-córek – na widok Mamy prycha i syczy. Robi się przy tym taaaka brzydka;))) Sisi reaguje na zbliżanie się rodziców napięciem mięśni i gdy tylko któreś z nich wyciągnie rękę w jej stronę, Koteczka wystrzela z dotychczas zajmowanego miejsca z wyraźnym oburzeniem i dezaprobatą. Gusia generalnie ma w nosie, burczy gniewnie i uważa, że to wystarczy. Najczęściej wystarcza;)

Koegzystencja kocio-psia przebiega bez zakłóceń, wieczorem tuż obok mnie lokuje się Ciri i Nusia, Sisi omija Ciri, a Gusia nie przyjmuje do wiadomości, że Ciri należy do innych niż koty, czworonogów. Dziś zdarzyło się nawet, że Ciri nachyliła się nad śpiącym w kłębku Maleńtasem i obwąchała Kocinkę mocno i serdecznie. 

A, przy okazji mówienia o Ciri – Pieska musi nosić kaganiec. Gdy go ma, próbuje się przeciwstawić temu przymusowi i usiłuje się pozbyć ograniczenia. Podrapała skórę na… Nie wiem jak to napisać – na górnej szczęce? Na nosie? Na przestrzeni między oczami a czarnym mokrym nosem? Podrapała bardzo, na tej części psiego ciała nie rośnie już sierść, a są tylko blizny. I przy każdym spacerze (i pocieraniu kagańcem o ziemię) obdrapuje na nowo i krwawi. Czym można posmarować Pieskę, choćby na noc, żeby jej się zagoiło?

Dziś zabraliśmy Sisi do weterynarza, żeby ją obejrzał. Pani recepcjonistka najpierw poprosiła, żebyśmy usiedli i chwileczkę poczekali. Po pewnym czasie pojawili się kolejni pacjenci, a ukoronowaniem towarzystwa był Biegnący Wilk z 6 huskymi. Wówczas recepcjonistka stwierdziła, że czekać będziemy długo i zaproponowała, żebyśmy przyszli kiedy indziej. Zastanowimy się…

Do siebie wracamy w środę. W czwartek odpoczywamy, a w piątek o 8 zjawiamy się z Nusią u weterynarza. Pewnie się jeszcze odezwiemy do tego czasu…

Komentarze

Fushigi pisze…
Postaram się w takim razie odwiedzać Twój blog kiedy tylko zasiądę do komputera :). Z chęcią wyślę Ci zdjęcia moich szarańczy w futerku, już się za to zabieram :) Daj znać, co sądzisz o moich futrzakach :D

Pozdrawiam :*

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k