Michal Viewegh. Wycieczkowicze.


Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński

Pewien pisarz, Maks, chce stworzyć powieść o ludziach będących na wycieczce, na wczasach. Wsiada zatem z dwoma przyjaciółmi do autobusu, w którym czekają na podróż dwie starsze panie, dwie młode kobiety, poseł z żona i synem, ukraiński inżynier, dorosła kobieta z rodzicami, dziwnie wulgarne małżeństwo i pilotka o wdzięcznym imieniu Pamela.

Zdarzenia wycieczkowe są dość przewidywalne – ktoś upił się za bardzo, komuś zachciało się seksu pozamałżeńskiego, ktoś inny zapomniał ile ma lat, a komuś jeszcze wydawało się, że piękno ważniejsze jest niż umysł. Autor podsunął czytelnikom stereotypy urlopowych szaleństw, w zgrabny sposób przedstawiając bohaterów swojej opowieści spełniających owe stereotypy.

Chyba najbardziej ujęła mnie konstrukcja powieści. Pisarz mruży oko, ironizuje kształtując kolejne warstwy świadomości narratorskiej; odkrywa przez nami zamysły Maksa, a jednocześnie Maksowi nakazuje przejmować chwilami ster narracji. Jakby tego było mało opowieść jest co jakiś czas przerywana cytatami z wypowiedzi literatów lub krytyków literackich adekwatnymi do sytuacji przedstawianej w powieści.

Rozbrajająca była postać Jakuba, nastolatka, któremu kolega szkolny wmówił homoseksualizm. Interesująca była Jola, powtarzająca jak mantrę: „Mam skończone studia, egzamin państwowy z dwóch języków, ciekawą i dobrze płatna pracę, paru oddanych przyjaciół i przytulne, ładnie urządzone mieszkanie”. Na wspólną wycieczkę Viwiegh oryginałów podobnych Jakubowi i Joli zaprosił kilkunastu. I może właśnie dlatego powieść „Wycieczkowicze” przypomina wesoły autobus.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Hmm, ciekawe jak się ma książka do filmu? Bo film miałam okazję zobaczyć w zeszłym roku i to faktycznie wyglądało jak jeden wielki wesoły (a czasem niewesoły) autobus;) Dodatkowo sam język czeski śmieszył;) A skupienie miałam utrudnione, bo za plecami siedział mi Adam Małysz ... i chyba głównie przez to "Wycieczkowicze" wyjątkowo wryli mi się w pamięć;)

Monika Badowska pisze...

Net.a.o,
nie wiedziałam filmu - trudno mi zatem powiedzieć. Towarzystwo miałaś przednie, tylko pozazdrościć:)

Anonimowy pisze...

on, jak dla mnie oczywiście, dość nierówno pisał, tak więc tę jego książkę na razie pominęłam...może kiedyś ?

m pisze...

a ja się chyba skuszę:-)

Monika Badowska pisze...

Chiaro,
sama z siebie chyba nie sięgnęłabym po tego autora, ale to lektura na Dyskusyjny Klub Książki:) I jestem zadowolona:)

M,
napiszesz jak Ci sie podobało?:)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger