Przejdź do głównej zawartości

Walentynki, czyli o kociej miłości







Czy Wy też macie wrażenie, że z kotami nigdy nie jest nudno?

Walentynki najbardziej uczciła Gusia. Natychmiast po moim obudzeniu wskoczyła mi na kolana i poprosiła o głaski. W ciągu dnia była u mnie jeszcze cztery razy. Dochodzimy do wniosku, że w poprzednim domu jej kontakt z mężczyzną nie był najlepszy, bo gdy tylko do leżącej na moich kolanach zbliża się Z., Gusia odchodzi. Oprócz okazywania uczuć ludziom Gusia poświęciła sporo czasu na prezentowanie własnej urody (pod pretekstem toalety wieczornej) i z iskierka w oku zainteresowała się kartonem po zakupach.

Sisi nie ma takich traumatycznych doświadczeń, co więcej - maleńka Sisuleńka zabrana od mamy schowała się pod marynarką Z. i w tym upatrujemy jej wielkiej miłości do niego. Wczoraj z tejże miłości postanowiła go dokładnie wylizać. Tego, że Sisi kilka razy w ciągu dnia wdrapała się na nas (także nocą) burcząc z głębi brzucha, robiąc maslane ślepka i domagając się głasków, nie należy zaliczać do okazjonalnych zdarzeń - to prawdziwe wyznanie miłości. (Na zdjęciach Sisi jako ucieleśnienie miłości).

Miłości Nusi są wielotorowe. Owszem, też przybiegła do Z., żeby pokazać mu swoje uczucie, ale chwilę później już okazywała gorące zainteresowanie pastą twarogową. Bez obojętności przyjęła także pudełko, w którym przynieślimy zakupy; tak z nim dokazywała, że aż (jak podejrzewamy) uraziła sobie jeden ze strupków jakie się jej robią na wysychającej pod wpływem lizania ogolonej z sierści skórze. Polecało trochę krwi, nas wprawiło w panikę, a gdy dzwoniliśmy do weta Nusia cała zadowolona z życia próbowała zapolować na kabel od ładowarki telefonicznej.

K., który nas wczoraj odwiedził nie zasłużył zdaniem naszych Ko-córek na ich uczucie. Pojawiły się przy drzwiach, gdy wszedł, ale chwilę później powędrowały do sypialni, gdzie Sisi rozpłaszczyła się przy ścianie (bo ciepła, kominowa), Gusia zwinęła się w kłebek w czerwonym pudełku, a Nusi przypadła w udziale miejscówka przykaloryferowa.

Komentarze

nougatina1 pisze…
Hmm, a nasze obie kociaste darzą miłością głęboką M. O ile Sissi jeszcze czasem okaże mi uczucie, o tyle w przypadku Jasminy mogę się starać i nic. Wybrała sobie M. jeszcze w schronisku i tak już chyba zostanie.
kociokwik pisze…
Nougatino,
bywa:) Dobrze, że mają kogo kochać:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k