Przejdź do głównej zawartości

Grzegorz Kasdepke. Zestaw urodzinowy.


Wydane przez
Wydawnictwo Literatura

Czytałam kilka książek Grzegorza Kasdepke, ale chyba żadną z nich nie podbił tak mojego serca jak opowieściami o Kacprze. Szczególną uciechę sprawił mi Autor jednym opowiadaniem, a jeszcze większą - pewnym cytatem, który przytoczę poniżej.

"Zestaw urodzinowy" składa się z trzech części: Kacperiady, Kacpra z szuflady i dodatkowego prezentu - pięciu nowych opowiadań. Bohaterem wszystkich tekstów jest Kacper, syn pisarza, który -  jak się to zdarza najczęściej - dialoguje z tatą. W historiach pojawia się także mama, ludzie bliżsi i dalsi, ale człon opowieści stanowi przesympatyczny duecik: ojciec i syn. 

Panowie rozmawiają, jak to w rodzinach bywa, o wszystkim. A to o uszach, przez które syn nie słyszy, że trzeba je sprzedać, a to o ręce, która przez straszliwe tunele rękawów kurtki przedziera się śmiało, o liście do Mikołaja, idealnym przedszkolu, o Marzannie tak pięknej, że nie sposób jej utopić, o głaskaniu termometru, o skarbie w piaskownicy i o wielu, wielu innych, zajmujących, sprawach.

Pora na opowiadanie, które mnie zachwyciło. Nosi ono tytuł "Wszystko zgodnie z planem" i przedstawia historię wyjazdu Kacpra i taty do babci, do Białegostoku. Panowie zdążają na dworzec kolejowy, a że z domu wyszli oczywiście zbyt późno, by wędrować na ów dworzec komfortowo i bez stresu, droga z domu do pociągu wydaje się być najeżona przeciwnościami. Nie będę opowiadała nic więcej, powstrzymam się przed cytowaniem czegokolwiek, bo to opowiadanie trzeba przeczytać, najlepiej głośno, by dostrzec ironię i humor w nim ukryte.

Przywołam natomiast zachwycający cytat z innego opowiadania:

- Co to jest "lancz"? - zapytał Kacper.
- To samo, co obiad - wtrącił pan Kazimierz. - Tylko że droższy i mniej smaczny niż ten domowy. Jedzą go biznesmeni i maja potem wrzody żołądka, bo każdy kęs przeliczają na euro. [s. 131]

Prawda, że cudne? 

Serdecznie polecam opowieści o Kacprze Grzegorza Kasdepke.

Komentarze

Dwojra pisze…
Brzmi przeuroczo, a sama okładka już wydaje się być gwarantem doskonałej zabawy. W pierwszej chwili opis ten skojarzył mi się z polskim Mikołajkiem, może humor zawarty w książce nie jest aż tak odległy moim skojarzeniom? :)
Patrycja pisze…
Zachęca do przeczytania. Na razie jednak mam natłok, jednak kiedy tylko zdobędę - przeczytam. Pozdrawiam,
Pati
Monika Badowska pisze…
Dwojra,
nie znam Mikołajka, więc trudno mi wskazać podobieństwo. Zabawa w Kacperiadzie jest przednia:-)

Patrycjo,
polecam:-)
Iza pisze…
Uwielbiam wszystko co napisane przez pana Kasdepke;))

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k