Przejdź do głównej zawartości

Meave Binchy. Dublin 4.


Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Dawno nie czytałam nic Meave Binchy, a że jej książki w jakiś przedziwny sposób kojarzą mi się ze świątecznym czasem, poszperałam w bibliotece. 

Cztery kobiety: w różnym wieku, z różnymi przeżyciami, w odmiennych stanach finansowych i społecznych. Każda z nich skupia jednak naszą uwagę swoim podejściem do innych osób, do problemów i życia.

Kolacja w Donnybrook opowiada historię kobiety w średnim wieku, która - ku zaniepokojeniu przyjaciół i rodziny - postanawia wydać proszoną kolację. Wśród gości mają być przyjaciele, znajomi i znana młoda malarka będąca kochanką męża Carmel.

Bohaterką Mieszkania w Ringsend jest młoda dziewczyna szukająca mieszkania w Dublinie. Gdy udaje jej się znaleźć pokój w mieszkaniu zajmowanym przez dwie sympatyczne dziewczyny ma nadzieję, że zaprzyjaźnienie się, wspólne pogaduszki. Nadzieje Jo okazują się być płonne, a gdy pewnego dnia dziewczyna zostaje sama, a jej współlokatorki znikają, Jo zaczyna poszukiwać przyczyny.

Decyzja dziewczyny z Belfield to historia Pat i jej rodziny, a szczególnie starszej siostry. Cathy spotykająca się z młodym człowiekiem zaszła w ciążę, a ponieważ nie chciała wychodzić za mąż, rodzice  zasugerowali, iż powinna wyjechać poza miasto podając powody inne niż prawdziwe. Sytuację starszej siostry poznajemy z punktu widzenia Pat; młodszej z dziewcząt, która pozostaje poza pewnymi, rodzinnymi, informacjami.

Emma Moore z Zasłyszane w Montrose czeka wraz z dziećmi na powracającego z kliniki antyalkoholowej męża. Czeka z niepokojem i nadzieją. Czeka, bo chce zapomnieć o dniach upokorzenia, o strachu, lęku o dzieci i siebie. Oprócz niej czekają przyjaciele i rodzina. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...