Przejdź do głównej zawartości

Eva Susso, Benjamin Chaud. Binta tańczy.


Wydane przez
Wydawnictwo Zakamarki

W bardzo barwnej książeczce Evy Susso poznajemy dziewczynkę o imieniu Binta i jej rodzinę: mamę, tatę i troje rodzeństwa. Z rodziną Binty mieszkają także pies i kura. Rodzina Binty jest wesoła i muzykalna - śpiewają, grają na bębnach i tańczą. Wiele w nich radości życia; w zabawie uczestniczą wszyscy i bawią się, aż do chwili gdy dopada ich zmęczenie.

Treść książki uczy dzieci identyfikowania postaci. Choć imiona bohaterów bajki brzmią dla nas dorosłych bardzo egzotycznie, dziecięce umysły przyjmą je bez sprzeciwów i jak sądzę szybko je przyswoją. To, że rodzina Binty bawi się wspólnie stanowi dla dzieci pewien wzór – uczestnictwo w zabawie rodziców, czy rodzeństwa uczy wspólnego spędzania czasu, wspólnego wypoczynku.

Ilustracje Benjamina Chauda są kolorowe i radosne. Mama i jedno z dzieci są rude i maja mnóstwo piegów, tata i pozostałe pociechy mają ciemne gęste włosy i śniadą cerę. Te różnice nie są dla nich kłopotem – rodzina jest rodziną, czyli miejscem, gdzie zawsze jesteśmy akceptowani, ludźmi, którzy nas kochają i dają nam oparcie swoją obecnością.

Co dla mnie ważne – do rodziny należą też zwierzęta. I to w ich otoczeniu zasypia dziewczynka zmęczona tańcem. Obecność psa i kury uczy dzieci szacunku do zwierząt, pokazuje im, że i one mogą być dla ludzi ważne, że warto otoczyć je opieką i cieszyć się ich obecnością.

Zapraszam do tańca z Bintą i jej najbliższymi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...