Przejdź do głównej zawartości

Edyta Szałek. Kamieniczka.


Wydane przez
Wydawnictwo AMEA

Edyta Szałek zadebiutowała powieścią „Sen zielonych powiek”, która to powieść stoi u mnie na półce wciąż – przyznaję ze wstydem – nieprzeczytana. Po lekturze „Kamieniczki” wiem, że Edytę Szałek czytać należy.

W pewnym prowincjonalnym miasteczku położonym nieopodal większego miasta stoi podupadająca kamienica. Wciśnięta między inne, odnowione domu, otoczona nowością pokazuje swoją pomarszczoną, zmęczoną twarz. Jej istnienie odmieni życie kilkorga ludzi. Ci, którzy wciąż w niej zakochani odnajdą swoje szczęście. Ci, którzy zapatrzą się na szczęście zapragną zmiany dla siebie. Odmienieni zarażą chęcią życia kolejnych.

Wśród bohaterów spotkamy dziewczynę, która musiała wrócić zza granicy i pracuje w dyskoncie, Estonkę, która ucieczki przed życiem pani do towarzystwa szuka w Polsce, Turczynkę marzącą o spełnieniu planów zmarłego męża, cieślę czekającego na dojrzałe wino… i kilka jeszcze innych osób, których losy połączą się dzięki magicznemu wpływowi niemalże zapomnianego budynku. Ów wspólny mianownik ukaże nam inne twarze osób, które – gdybyśmy tak spotkali je podczas wędrówki po swoim mieści – mogłoby wydać się nam bezbarwne i nieciekawe. Edyta Szałek pokazuje czytelnikom, że każdy człowiek skrywa w sobie tajemnicę. I choć brzmieć to może banalnie – jej sposób pisania nadaje temu przekazowi świeżość.

Świat stworzony przez autorkę jest światem nam współczesnym, ale dzięki pięknemu językowi i temu czemuś trudnemu do określenia, „Kamieniczka” brzmi jak baśń. 

Komentarze

m pisze…
Witam! Zainteresowała mnie ta ksiązka już wtedy gdy zaieściła ją Pani wśród okładek ksiażek do przecztania. Niestety narazie próżno jej szukać w biblitotekach a i w księgarniach wysyłkowych dopiero zaczyna się pojawiać. P.S. Mam "Lalkę Kafki" ale poczeka w długiej kolejce:-)
Monika Badowska pisze…
M,
"Kamieniczka" pachnie nowością:)
Miłej lektury "Lalki Kafki" - będę czekała na recenzję:)
Pozdrawiam

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...