Przejdź do głównej zawartości

Hieny francusko-szwajcarsko-senegalskie



Miałam wczoraj, podczas „Spotkań z filmem francuskim”, okazję obejrzeć film „Hieny”. Fabuła filmu oparta jest na dramacie „Wizyta starszej pani” Friedricha Dürrenmatta.

Do ubogiej, podupadłej wsi przyjeżdża bogata kobieta, która wiele lat temu opuściła ową wieś otoczona pogardą i zniesławiona. Mieszkańcy zdają się nie pamiętać moment wyjazdu Lingutere Ramatoui upatrują w jej powrocie błogosławieństwa; wierzą, że dzięki jej pieniądzom wieś ożyje, ucywilizuje się, stanie się potężna.

Lingutere Ramatou jest skłonna dać pieniądze. Oferuje nawet konkretną i niebagatelną kwotę – 100 miliardów. W zamian za pieniądze oczekuje tylko jednego – chce śmierci mężczyzny, który wiele lat temu był powodem jej wyjazdu, który był ojcem jej dziecka i który wyparł się i jej i owego dziecka.

Obserwujemy wyniosłą, cierpliwie czekającą kobietę. Ona wie, że nędzarze chcą odmiany swego życia. Dostrzegamy u wieśniaków dobre cygara, nowe buty, lodówki i wentylatory. Dramaan, ów mężczyzna, którego zabicia oczekuje Lingutere Ramatou, również widzi jak pieniądze wypełniają serca jego przyjaciół. Każda chwila wypełniona ich radością staje się chwilą przybliżającą go do śmierci.

Przeniesienie fabuły nakreślonej przez Dürrenmatta do Afryki jest interesującym zabiegiem, ale i takim, którego piękna pojąć nie umiem. Drażnił mnie gardłowy, szczekający głos aktorów.

Przyznam, że znacznie bliższa jest mi wersja „Wizyty starszej pani” zrealizowana przez Teatr Telewizji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k