Przejdź do głównej zawartości

Koszykowy misz-masz







Gusia zaczęła chętnie bywać w Sisulowym koszyku. Sisi raz się zgadza na to bywanie, raz nie. A gdy się nie zgadza, Gusi pozostaje spanie na fotelu. Oczywiście, do drugiego koszyka nie wejdzie. Podjęła wczoraj dwie próby położenia się razem z Sisi, obydwie skazane na niepowodzenie z powodu niechęci Sisi do dzielenia się ciasnawą przestrzenią do spania. Gusia położyła się zatem przed koszykiem i spała tam tak mocno, że nie zauważyła Sisulki wychodzącej z tegoż.
Potem Gusia odkryła, że miło jest zasnąć w szafie pomiędzy torbami, szalikami, płaszczami. Sisi czym prędzej do niej przybiegła.

Wieczorem poczuły się na tyle pewnie i energicznie, że przystąpiły do uprawiania biegów. Mama tylko śmiała się z wędrującego pod naporem kocich łapek dywanu.

Na wieczór Sisi została zaproszona do spędzenia nocy w Gusiowym koszyczku (nie protestowała), a Gusia widząc wolny koszyk Sisulki wbiegła do niego czym prędzej i wyszła niedawno, na odgłos napełnianej miski.

Teraz znów prezentują dynamizm. Korzystają z dwóch pokoi i dość długiego korytarza. Za oknem deszcz i 8 st. ciepła. Niech biegają po domu, bo na działkę raczej nie pójdziemy
.

Komentarze

mosame pisze…
Co jest takiego w tym sisulkowym koszyku?
Rozbroiła mnie pierwsza fotka ;)
kociokwik pisze…
Mosame,
nie pojmuję w czym atrakcyjniejszy jest koszyk Sisi od koszyka Gusi. Może Gusiowy jeszcze za bardzo pachnie nowością?
sweepstake lotto pisze…
The nice thing with this blog is, its very awsome when it comes to there topic.
What a great moment of reading blogs.
Well, all I can say is. Im hungry.

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...