Przejdź do głównej zawartości

Nie całkiem na temat…

Od długiego czasu męczy mnie i denerwuje. Złoszczę się, brak mi zrozumienia zaistniałej sytuacji i czuję się zlekceważona. O co chodzi?

Chodzi o zwyczaj nieodpisywania na e-maile.

Zainteresowana felinoterapią napisałam do Fundacji „Mruczący Terapeuta”. I cisza.

Jakaś fundacja gromadziła historie kobiet, które musiały opuścić swój dom w wyniku działań wojennych. Nie mogłam opowiedzieć takiej historii, ale byłam chętna, by owych opowieści słuchać. Napisałam do nich. Nawet dwa razy. I nic.

O e-mailach wysyłanych w sprawie pracy na wakacje lub pracy dodatkowej nawet nie wspomnę. I tak wiadomo, że nikt nie odpisze. (Raz ktoś mi odpisał - szukał do pracy w antykwariacie książkowym na lipiec, a gdy się odezwałam pisząc, że jestem zainteresowana chciał pełnego CV i zdjęcia, a spotkania nie.)

Robi się taka sytuacja, w której każdy e-mail, na jakiego mi odpowiedziano cieszy. Nawet jeśli ktoś pisze , że nie jest zainteresowany moją ofertą. Oznacza to, że poświęcił chwilę, by się z ową ofertą zapoznać, podjąć decyzję i odpisać. Dziękuję tym, którzy zdecydowali się kiedykolwiek odpisać na mojego e-maila.

A czy Was też to denerwuje?

Komentarze

Brahdelt pisze…
Czasami się zastanawiam, po co w ogóle niektóre firmy podają na swojej stronie adres mailowy, skoro wcale nie odpisują na listy...
Anonimowy pisze…
mnie brak odpowiedzi dołuje, bo ktoś lekceważy moją osobę.. chociaż dość rzadko z tym się spotykam, to jednak czasem tak.
pozdrawiam ciepło :)

p.s. trafiłam ;) [bibla]
Monika Badowska pisze…
Biblo,
cieszę się, że trafiłaś:)
Zapraszam częściej:)))

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...