Przejdź do głównej zawartości

Aktywność

Aktywność kocią podzielić można w następujący sposób: jedzenie, spanie, przytulance i zabawy, toaleta.
Puste miski, lub co gorsza brak misek, powoduje u Kociastych pewną nerwowość. Zaglądają do pokoju, wpatrują się w człowieka, a gdy ów zmierza w stronę kuchni wyprzedzają go plącząc się wokół nóg. Gdy samo zaglądanie nie pomaga, Gusia zostaje delegowana do tego, by wyciągnąć się na ludzkiej nodze i poostrzyć pazurki. To działa w 100% przypadków. Zjadliwe jest niemal wszystko co jemy my + karma kocia.

O kocim spaniu można epopeję napisać. Tyle, że czytelnik, szczególnie ten obdarzony bujną wyobraźnią, zasnąłby podczas lektury. Kotom śpi się świetnie w misce, wersalce, koszyku, ale i doskonale na fotelu, krześle, poduszce, kołdrze, szafce kuchennej, parapecie, podłodze. Jak się śpi, to albo się jest zwiniętym w kłębuszek, albo rozwiniętym i wyprostowanym jak patyk, albo przybiera się kształty w poza kociej przyrodzie niespotykane.

Z przytulańcami związane są rytuały. Sisi stosuje dwa. Podchodzi do fotela, napręża grzbiet ocierając nim o ludzką nogę i czeka aż jej własny człowiek pochyli się, podniesie Kotelkę i usadowi na sobie. Drugi rytuał jest prostszy i daje szybciej efekt o jaki chodzi Kociuszce – podchodzi się do rzeczonego fotela, wykonuje się sus i ląduje na człowieku. Gusia podchodzi, podnosi łepetynkę i czeka na zaproszenie. Dwu lub trzykrotnie powtórzone „No, chodź” Guziczek uznaje za niezbędne i dopiero po dopełnieniu tego warunku wykonuje sus. Kot wylądowany na człowieku albo układa się wdzięcznie i pozwala głaskać burcząc marzycielsko i podnosząc łepetynkę dla wskazania, gdzie kota głaskać należy albo też zaczyna wędrówkę i idzie człowieka polizać po uchu, zlizać z niego zapach, a wreszcie – potraktować go jęzorkiem po okolicy ust i nosa.

Zabawy to oczywiście znane już wszystkim „Dawać tego kota”. Od kiedy w naszym domu zamieszkała Gusia, zabawa ta ma dwa wymiary: ludzko-koci i kocio-koci. (Pierwotnie Gusia czuła się zaniepokojona zabawą, później zaniepokojenie dotyczyło tylko wymiaru ludzko-kociego – potrafiła się z tego zaniepokojenia obrazić – teraz zaś akceptuje obydwa rodzaje zabawy i radośnie w nich uczestniczy). Zabawa w odmianie ludzko-kociej była tu już wielokrotnie opisywana i jak sądzę znana jest szerokiemu gremium Czytelniczemu, zatem skupimy się na zabawie w wymiarze kocio-kocim. Podczas zabawy niezbędna jest obecność dwu i/lub więcej kotów. Ważne jest dla bezpieczeństwa użytkowników zabawy i bezpieczeństwa miejsca, w którym owa zabawa się odbywa, by usunąć wszelkie przedmioty łatwo się tłukące, spadawcze i ostre. Biżuterię, szczególnie tę drobną, również zaleca się pochować – kopnięta kocią łapką może wylądować w miejscu bliżej nieodgadnionym. Podczas zabawy uwaga biorących w niej udział koncentruje się na jednym zadaniu – złapać uciekającego. Te z pozoru proste zasady nie powinny zmylić ewentualnych obserwatorów. Ważne jest kiedy, który kot ruszy wąsem i kto pierwszy grymasem pyszczka da sygnał do zabawy. Istotne są wszelkie wskazówki unaoczniające moment zmiany, kiedy to ścigany staje się ścigającym, a ścigający – ściganym. Zabawa kończy się zazwyczaj dość niespodziewania i trudno jest odkryć przyczyny tegoż gwałtownego zakończenia.

Toaleta jest dokładna. Cechuje ją staranność, pieczołowitość i zaciekłość. Myte są przestrzenie międzypalczaste, czubek ogona, wewnętrzne części ud, uszy, plecy. Wykonywana jest z zaskakującyh miejscach i w niemniej zaskakującym czasie. Ale zawsze pedantycznie. Toaleta związana w kuwetą wymaga wielokrotnego zagrzebywania: w żwirku, na podłodze, na ścianie i znów z żwirku. Dopiero takie zagrzebywanie ma, wg Kociastych, sens.

piątek, 11 kwietnia 2008

Komentarze:

Gość: , hex162.internetdsl.tpnet.pl
2008/04/11 22:26:57
Jakiż byłby cudowny swiat gdyby niektórzy a może większość ludzi patrząc na toaletę kotów dokonywało malutki procent tejże u siebie,ostatnio mam kontakt z ludżmi po 50 tce w pracy,u lekarza w kosciele na rechabilitacji,większość śmierdzi bo się nie myje czy koty w tym wieku też się nie myją?i kto tu jest panem stworzenia,możefirmy kosmetyczne powine na mydłach i szamponach umieszczac widok myjących się kotków,byłby skutek jak sądzicie?głaskanie dla tych czyścioszków:)
mbmm
2008/04/12 10:51:19
Koty myją się w każdym wieku:) Może hasło reklamowe: "Ten kot mył się dzisiaj, a Ty?" ;)
daria_nowak
2008/04/12 13:47:54
Albowiem kocie życie proste nie jest i reguluje je szereg zasad, które i tak podlegaja stałej ewolucji. Człowieki muszą obserwować i natychmiast się dostosowywać, bowiem stawanie okoniem grozi wypadnięciem z gry;)
mbmm
2008/04/12 14:50:23
Dario,
bywa i tak, że człowiekom zostaje tylko zdumione obserwowanie;)))

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k