Przejdź do głównej zawartości

Dni mijają









W sklepie zoologicznym zamówiłam na wszelki wypadek małe opakowanie karmy light. Zobaczymy... Dużym kotem Sisi już jest.

Aktualne karmienie kota wygląda tak, że kot dostaje rano pełną miskę (czyli około 50 g) i już od Sisulki zależy jak podzieli sobie jedzenie. Dzieli starannie i z głową dbając, aby starczyło na cały dzień.
Dwa dni temu znów byłyśmy na działce, gdzie Sisi załatwiała swoje interesy.

Chodzi wówczas taka ostrożna i zdecydowana, rozgląda się bacznie wokoło i wykazuje zupełny brak zainteresowania tym, czym interesuje się w domu.

W domu poluje na wszelkie muszki, pajączki i tym podobne, na działce otoczona muszydłami bardziej interesuje się zapachem chrzanu, opadłymi liśćmi leżącymi na trawie i łagodnym cieniem pod pnącą fasolą.
Gdy się budzę widzę kotka wpatrzonego we mnie. Sisul leży koło misek i prowadzi obserwacje: wstaną – nie wstaną. Gdy tylko wstaję, ona przeciąga się i siada grzecznie koło miseczki. Gdy wstaję, jej zdaniem, zbyt opieszale, pogania mnie miauczeniem. Je, pije i idzie za mną do kuchni po witaminkę. I tak zaczyna się dzień:)

Ja mam już kawę i spokojnie oddaję się przyjemności picia jej, a mój Sisulek zaczyna porządki w kuwecie. Zwabiona hałasem odchylam drzwi i zaglądam do niej, by sprawdzić, czy konieczna będzie moja interwencja (czytaj: sprzątnie). Sisi przerywa pracę, podnosi łepek i miauczy pełna oburzenia na moją niedyskrecję. Nie mam oglądać jak ona odgarnia żwirek i szykuje sobie miejsce, mogę przyjść posprzątać. Po tym, jak już sprzątnę (pod czujnym okiem koteczki) zaczyna się dynamizm. Sisi zadziera ogon, robi się puszystsza niż zazwyczaj i galopuje po pokojach, stole, parapecie, śpiącym Z., kuchni. Czasami nawet kwiczy, by dodać sobie animuszu.
Dni spędza dość leniwie: zaanektowała ulubiony fotel Mamy, telewizor w naszym pokoju i wszelkie osłonecznione parapety.

Gdy słońca jest za dużo układa się w łazience na podłodze albo w brodziku. Czasami musi wejść do wc, miauczy przeraźliwie pod drzwiami i domaga się wpuszczenia – nie lubi, gdy jakiekolwiek drzwi są przed nią zamknięte.
Wieczory spędzamy dość tradycyjnie. Polegujemy obydwie, ja z książką, a ona domagając się pieszczot.
Mnóstwo jest radości z naszej Sisuleńki. 1 września minie rok od dnia, w którym przynieśliśmy ją do domu.

piątek, 17 sierpnia 2007

Komentarze:

daria_nowak
2007/08/17 21:55:44
To już rok? Faktycznie:) Ależ to poleciało:) Moja też zaraz będzie obchodzić rocznicę mieszkania z nami:) Teraz to są już prawie "stateczne" damy;)
aga_ata
2007/08/17 21:58:48
Zdjęcie na telewizorze (dobrze widzę?) jest piękne:)
mbmm
2007/08/17 22:10:41
Dario, nie wiadomo kiedy,ale gdy tak powspominać, pooglądać zdjęcia i poczytać pierwsze wpisy - mnóstwo się nazbierało miłych chwili radości ze wspólnego życia:)
Aga_ato, tv jest ulubionym miejscem leżakowania. Ciepły, blisko nas i co najważniejsze blisko misek;)))

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...