Przejdź do głównej zawartości

Dzień taki jakiś łazienkowy



Zaczęło się od asystowania podczas porannej toalety. Potem Sisi obserwowała bacznie, jak Z. smaruje moje włosy farbą. Popołudniu natomiast, po rozegraniu krótkiego sparingu w piłkę nożno-łapową, powędrowałyśmy do łazienki i tam skupiłyśmy się na zamoczeniu dywaników w wannie.
Sisi nieufnie potraktowała huczący piecyk, ze zdumieniem przyglądała się dywanom na dnie wanny i lekko zszokowana zaobserwowała wodę, która owe dywaniki przykrywała. Zainteresowanie dywanami trenującymi pływactwo wannowe trwało czas jakiś i wyglądało tak jak na zdjęciach.

piątek, 15 lutego 2008
Komentarze:

olianka
2008/02/15 21:58:12
Nie wpadła do wody?
aga_ata
2008/02/15 22:07:47
Właśnie miałam o to pytać?
mbmm
2008/02/15 23:13:35
Olianko, Aga_ato,
chyba nie:)
Nie widziałam jej wpadającej:)
Gość: , gfu65.internetdsl.tpnet.pl
2008/02/16 08:20:45
Jeszcze trochę a wyprałaby za ciebie to ci pomocnica:)
hersylia810
2008/02/16 10:48:10
Ktoś chciał odchudzać tę wiotką nimfę wodną?
mbmm
2008/02/16 11:28:21
Hersylio,
myśl o odchudzaniu została zarzucona:)))
wycie_auu
2008/02/17 12:10:01
Dawno temu uśmiałem się, gdy ówczesny kot mojej mamy po raz pierwszy zobaczył pianę w wannie. Najpierw było zaciekawienie a potem oburzenie - jak to jest, że pod czymś tak ciekawym jest ta paskudna woda. brr (tu dodać wytrzepywanie zmoczonej kociej łapki).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k