Przejdź do głównej zawartości

Dziewczynki zwierzątkowe

Urocze są te nasze dziewczynki: Ciri, Sisi, Lulu. Każda z nich ma inny od drugiej charakter, nawyki i upodobania. Każda okazuje miłość i każda miłości wymaga. O pieszczoty dopraszają się w równie chwytający za serce sposób.

Ciri. Najstarsza z towarzystwa. Topiąca się znajda. Za uratowanie przelała wszelkie zasoby miłości na tych, co uratowali i przygarnęli. Od kilku lat śmiało wchodzi do wody. Wbiega do rzeki i ujada donośnie domagając się rzucania patyków, które goni, wyławia i rozgryza z radosnym uśmiechem. Gdy dobiega do wody zatrzymuje się i czeka na pozwolenie. Ponieważ coraz częściej ma chęć kogoś ugryźć, ot tak przebiegając, chodzi w kagańcu. Tarza się w trawie próbując go zdjąć, a gdy sztuka ta udała jej się wśród trzcin tuż obok brzegu i dwa dni chodziła bez kagańca, była najszczęśliwszym psem świata. Na działce układa się w cieniu i pilnuje. Czasami prosi o aronię lub maliny – sama nie umie zerwać, ale lubi jeść, należy jej więc pomóc.

Śpi w pokoju rodziców, między fotelami. Czasami śpi w którymś łóżku. Lubi przychodzić do naszego łóżka, co budzi wyraźne zainteresowanie Sisulka. Gdy przyjeżdżamy, lub przychodzimy do domu po kilku godzinnej nieobecności, Ciri domaga się pieszczot, witania z całym entuzjazmem. Zastępuje orkiestrę;) Gdy Ciri widzi, że wkrótce będziemy wyjeżdżać pilnuje nas. Chodzi za nami, leży tuż obok, a noce spędza pod drzwiami naszego pokoju. I nawet przyjazd dawno niewidzianego taty nie odwodzi jej od tego.

Lulu. Druga co do starszeństwa. Nieśmiała, dość ostrożna i wiecznie zdziwiona. Burczy jak ją głaskać. Odżywia się dietetycznie i delikatnie. Taka z niej bardziej panienka. Dzikość serca wykazuje jedynie podczas galopad z Sisulkiem. Przynosi Sisulkowi albo nam swoją ulubioną ośmiorniczkę z IKEI w prezencie. Gdy chce zasnąć przy nas, delikatnie układa się na naszych nogach i przyjemnie przysypia. Wodę pija z dzbanka do podlewania kwiatów. Wyleguje się na nasłonecznionej podłodze wdzięcznie przekręcając lepek za każdym przesunięciem padających na nią promieni. Lubi układać się na półce z książkami i zawija się w muszelkę do spania.

Sisi. Najmłodsza. Najdziksza. Urokliwa. I w ogóle… można by epopeję pisać;)

środa, 29 sierpnia 2007

Komentarze:

Gość: , grg142.internetdsl.tpnet.pl
2007/08/29 19:50:29
Piękna ta epopeja ,chwyta za serce ,wzrusza,ach te zwierzątki bez was nie da się żyć:)
warszawa78
2007/08/30 13:11:51
Fajniutki opis :) A u mnie na fotoblogu pojawił się kolejny warszawski kot :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k