Przejdź do głównej zawartości

Kołnierzowe rozterki







Wczoraj, podczas wieczornego szlaleństwa, Sisi przeszła samą siebie. Z obawy o to, że zahaczy gdzieś kołnierzem podczas biegania zdjeliśmy jej kołnierz. Przestała biegać, położyła się i zaczęła się myć, bo kołnierz ograniczał jej wolnośc w tym zakresie.

Gdy juz mogła się myć, myła też brzuch. I na tym skończyła się kołnierzowa wolność. Brzuch co prawda został elegancko umyty, ale też i szwy lekko się wyciągnęły (co pozwala mi, Nougatino, mieć nadzieję, że nie wrosły:))

czwartek, 15 marca 2007

Komentarze:

Gość: , dxe130.internetdsl.tpnet.pl
2007/03/16 07:19:31
czyżąbyście postanowili ,że głowa kota jest fajniejsza od reszty:)(na ostatnim zdjęciu)a swoją drogą pozbawić kota możliwości umycia się to tak jak mnie picia kawy,chyba już koniec dziś tej mordęgi kociej:)
mbmm
2007/03/17 08:20:25
To nie my, to Sisi wykopała dziuplę w kocu. Szkoda było nie zrobić zdjęcia;)
nougatina
2007/03/17 19:12:02
Dobrze, że się nie wrosły. Nigdy nie zapomnę tego widoku u weta, kiedy wyciągał naszej takie wrośnięte. Zresztą Sissi też tego nigdy nie zapomni. Boi się od tej pory jeździć do weta.
mbmm
2007/03/17 23:06:30
Nasza nawet nie bardzo zauważyła, że coś jest nie tak. Była mocno przytulona do Z., a poza tym pan Doktor Radomir jest przyjaznym brodaczem i emanuje życzliwością dla zwierząt.
Wcale się nie dziwię, że Wasza Sissi nie chce jeździć do weterynarza. Taka trauma zraża.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...