Przejdź do głównej zawartości

Petra Prochazkova. Ani życie ani śmierć. Czeczenia oczami kobiet.



Autorka urodziła się w Pradze, a życie zawodowe związała z dziennikarstwem wojennym. Była w Abchazji, Ostetii, Gruzji i innych owładniętych działaniami wojennymi terenach.

W książce „Ani życie ani śmierć” opisuje historię sześciu kobiet. Mieszkają w Czeczeni, próbują przeżyć kolejne bombardowania, zadbać o dzieci. Nie brak im jednak refleksyjności w postrzeganiu siebie, Czeczeni i Czeczenów.

Elza Dugujewowa

Przecież nie mogę zamienić się w zwierzę i myśleć tylko o strawie i ognisku… Dlatego biorę się do prasowania. Bo to sposób, by pokazać, że nie jestem zwierzęciem.
Okropnie go to poniża. Jest coraz bardziej zdesperowany. Nikt u was nie potrafi sobie wyobrazić, co czuje czeczeński mężczyzna, kiedy pożywienie przynosi do domu kobieta. Nie ma dla niego większego upokorzenia.


Kalimat
Spójrz tylko, co z nami się dzieje. Przestaliśmy się wzajemnie szanować, mężczyźni nie są już jedynymi żywicielami w rodzinie, co było ich główną rolą. Dlatego powinniśmy przestrzegać tradycji. W przeciwnym razie zatracimy się, przepadnie to, co pozostało z naszego czeczeńskiego „ja”.

Eugenia Izakowna Morozowa
[Czeczeni] kierują się w życiu innymi prawami i albo je zaakceptujesz, albo będziesz całe życie nieszczęśliwa. Twierdzą, że szanują kobiety, ale to taki szacunek jak dla psa. Na Kaukazie mężczyzna zawsze znaczył więcej niż kobieta.

Liza Ibrakimova
Wyjdziemy z tej wojny na poziomie neandertalczyków. W waszych krajach trwa nieustanny rozwój technologii, każde dziecko ma komputer, telefon komórkowy, Bóg wie co jeszcze. Tu spotkasz dzieci, które nie znają elektryczności. Średniowiecze… My tu żyjemy dla bochenka chleba – to jedyne na czym potrafimy się skoncentrować. Najgorsze jest to, że dla jego zdobycia gotowi jesteśmy na wszystko, kosztem innych.

To gorzka książka. Wiele w niej mocnych, prawdziwych słów. Warto po nią sięgnąć.

Komentarze

Brahdelt pisze…
Zawsze, kiedy czytam albo oglądam coś o wojnie, zastanawiam się, jak ja bym sie zachowywała, gdybym znalazła się w kraju owładniętym zawieruchą wojenną. Na ile człowiek jest w stanie pozostać człowiekiem, a na ile zmienia się w przerażone zwierzę ukierunkowane na przetrwanie... Obyśmy nigdy nie musieli się o tym przekonać.
Monika Badowska pisze…
Obyśmy... Doświadczenia czeczeń kobiet naprawdę dają do myślenia.
Anonimowy pisze…
Dziękuję pięknie za życzenia z okazji Dnia Bibliotekarza. Było mi się bardzo miło...
Książkę pani Larsson w ogóle mamy, ale nie w tej chwili (wypożyczona), więc może uda mi się ją "przechwycić".
Do miłego zobaczenia... jutro.
Pozdrawiam

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj