Autorka jest córką afgańskiego pisarza, urodziła się i wychowała w Wielkiej Brytanii, a ojciec opowiadał jej legendy i mity swojego kraju. Słowami zabierał ją w podróż do Afganistanu, jaki pamiętał i jaki nieco, na użytek córki, idealizował.
Saira Shah mając 21 lat pierwszy raz odwiedziła kraj swoich przodków. Przyjeżdżała tam wielokrotnie, robiła reportaże z Afganistanu ogarniętego wojną i szukała swojej tożsamości.
Dwudziesty pierwszy wiek stawia nieustanne wyzwania wierze. Telewizja i wideo są zakazane, ale dopuszcza się kasety audio z nagraniami Koranu. Należy niszczyć nagrania muzyki instrumentalnej, natomiast proste religijne śpiewy są dozwolone.
Gra toczy się o wysoką stawkę – oto wykluwa się prototyp idealnego państwa muzułmańskiego. Moralność musi być bez zarzutu. Kobiety powinny być chronione, co najlepiej można osiągnąć, trzymając je w zamknięciu. Nie wolno im wychodzić na dwór bez eskorty krewnego płci męskiej. Nawet wtedy jednak muszą być całkowicie osłonięte Borgią, aby nie wodzić mężczyzn na pokuszenie.
Marjam jest tak bardzo przywiązana do mitu swojej ojczyzny, że nie dopuszcza myśli, iż prawdziwy Afganistan nie dorównuje swojemu wyidealizowanemu obrazowi. Poza tym chce udowodnić, że potrafi sprostać temu mitowi. – Poddajcie mnie próbie – mówi. – Jestem gotowa na męczeństwo.
Po jego śmierci znalazłam dziennik, prowadzony metodycznie przez dziadka w ostatnim roku życia. Czytałam zapis po zapisie. Czułam, że jest w nich coś dziwnego, ale nie potrafiłam tego nazwać. Nagle mnie olśniło. Ten staruszek czekający spokojnie na wezwanie Allaha, był całkowicie pogodzony z losem. Myślami był już przy kolejnym etapie drogi.
Książka zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Czytałam o podróży autorki przez Hindukusz, o jej przemyśleniach związanych z 11 września 2001 roku, o jej spotkaniach z żonami mudżahedinów, o wojnie, która napiętnowała pokolenia Afgańczyków tak, że nie potrafią robić w życiu nic innego niż tylko toczyć wojnę.
Kiedyś czytałam wspomnienia o wojnie afgańskiej żołnierzy radzieckich. Teraz przeczytałam o wojnie, którą przeżywali Afgańczycy. Myślę, że warto zrobić sobie takie porównanie.
To czego szukała autorka, Afganistan z opowieści rodzinnych, nie istnieje. Ale czy istnieją wciąż krainy z opowieści naszych przodków?
Komentarze