Przejdź do głównej zawartości

Sisi na śląskich dróżkach

Nagle okazało się, że trzeba nam jechać na Śląsk. Zapakowaliśmy torbę naszą, torbę kocią, kota i wyruszyliśmy. Po drodze zrobiliśmy przystanek w Warszawie, gdzie Sisi z Lulu grasowały po remontowanej kuchni zachwycając się dźwiękiem jaki wydaje tektura przesuwana sobą po podłodze. Sisuleńka , jak zwykle, była bardzo grzecznym podróżnikiem. Leżała w swoim koszyku, nieco drzemiąc. Dopiero, gdzieś za Częstochową poczuła potrzebę zakoleżankowania się z nami, przyszła do przodu, obdarzyła Z. kilkoma całusami i ułożyła się na półce.

W mieszkaniu, w którym mieszkamy pełno jest wazoników, bibelotów i sztucznych kwiatków. Sisi dała się nabrać na owa sztuczność i usiłowała podgryzać trawki. Skrupulatnie wszystko pochowaliśmy. W tym mieszkaniu jest jeszcze kilka cudownych miejsce. Są fotele, pod którymi bez kłopotu Sisi się mieści i spod których wychodzić może i przodem, i tyłem. Na dodatek owe fotele są wyłożone furtem. Są pufy, na których wcale nie widać Sisulka i świetnie nadają się do schowania. Jest segment na kilkucentymetrowych nogach, akurat tak wysokich, żeby Sisuleńka nieco rozpłaszczona mogła się pod nim schować. Jest długaśna wanna w sam raz do leżenia. Jest lodówka ustawiona w tak doskonały sposób, że można na nią wskoczyć z szafki (na którą można wskoczyć ze stołu, a na stół z krzesła), a z lodówki na szafki wiszące skąd jest doskonały widok na mnie myjącą naczynia. Dobrymi punktami obserwacyjnymi na klimaty zaokienne są lodówka i telewizor. Miły do leżenia jest też okrągły stolik z doniczkami, dobrze jest się tam zaczaić. Jednak nawiększy atut miejsca, w którym jesteśmy to korytarz. Są z niego wejścia do sześciu mieszkań, jest odgrodzony od klatki schodowej przeszklonymi drzwiami, przez które można podglądać nadchodzących wrogów, i jest dłuuugi - idealny do zabawy w „dawać tego kota”.

Sisi oczywiście asystuje nam z dużym zapałem. Gotowanie obiadu to czysta radocha. Można wówczas położyć się na reklamówce z marchewką i leniwie zerkać czy Z. dobrze obiera ziemniaki. Wczoraj, gdy szperałam w olbrzymiej szafie w spiżarce, wskoczyła mi na plecy, żeby też poszperać.

Za dwa dni, no tak mniej więcej, Sisi ma pierwsze urodziny. Kupiłam dziś bańki mydlane, pójdziemy na długi korytarz i będziemy się bawić.

piątek, 13 lipca 2007

Komentarze:

Gość: , grg242.internetdsl.tpnet.pl
2007/07/13 18:28:55
wszystkiego nalepszego urodzinowo:))))))jakie to cudowne bawiC się wszEdzie i zawsze ,też tak chcę ale szczęściara z tego Sisulka,szcególnie ten korytarz musi być w sam raz na urodziny:)wesołego puszczania bajek:)
aga_ata
2007/07/16 15:33:06
Kupcie jej ode mnie wielkiego Whiskasa:-D
nougatina
2007/07/24 20:28:40
Spóźnione, ale szczere :))) I jak Sisi podoba się Śląsk?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k