Przejdź do głównej zawartości

Sobota pełna wrażeń



























Dzień rozpoczął się do karmienia wygłodniałych kotów i przekonywania Sisi, że o 7 rano nie mam chęci spacerować z nią po korytarzu. Gusia po jedzeniu umyła się i poszła spać, a Sisi ze zdziwieniem obserwowała Guziczka moszczącego się na fotelu.

Później Sisi zdecydowała się patrzeć na to wszystko z góry, umyła się nieco i ułożyła, wdzięcznie eksponując bioderko. Koło 11 w domu znalazło się nowe coś. Sisi wykazała duże zainteresowanie, a Gusia spała nadal. Tak bardzo spała, że aż Sisuleńka przyszła sprawdzać czy kocia koleżanka jeszcze żyje. Żyła, otworzyła na chwilkę ślepka i tyle było jej aktywności.

Wychodziliśmy z domu na kilka godzin, więc Z. przy bacznie go obserwujących kotkach, przygotował kurczaka (nawiasem mówiąc, Sisi i Gusia zaczynają się dogadywać w kwestiach rozrabiania -poprzedniego wieczoru podjęły akcję wyciągania kości kurczakowych z kosza na śmieci. Wyciągnęły, ale natychmiast łup został im zabrany). Nieme krążenie wygłodniałych tygrysów przerywały tylko momenty, w których należy się podrapać.

Co działo się pod naszą nieobecność - nie wiemy. Gdy wchodziliśmy do domu, kotki wybiegły na korytarz, a od naszych sąsiadów wyszła dziewczynka - koleżanka sąsiadki. Sisi zakwiczała radośnie i poszła pokazywać wdzięki (dziewczynka podziwiała przy okazji głaszcząc Sisuleńkę), a Gusia uciekła. Dziewczynkę znamy z poprzedniego głaskania, ale i z tego, że ma owczarka francuskiego, czyli psa podobnego do Alfa. Dziewczynka bardzo była ciekawa Gusi, więc ją przyniosłam, co obudziło Gusiowy sprzeciw. Z. w białej koszuli i kamizelce rzucił się do porcjowania kurczaka, bo tygrysy znów były głodne. Okazało się jednak, że Sisi AŻ tak nie gustuje w kurczaku i wolałaby suchą karmę.
Najedzone kocie dziewczynki postanowiły spacerować. Gusię zaintrygowały odgłosy i zapachy dobywające się z mieszkania, w którym mieszka Plejboj, a Sisuleńka, w pewnej odległości od Gusi, robiła różne podskoki przeplatane z siedzeniem i wyglądaniem jak latarnia morska.

P.S. Pytanie do kociarzy - jak często zmieniacie żwirek w kuwecie i jakiego żwirku używacie?

niedziela, 02 marca 2008,

Komentarze:

henio75
2008/03/02 11:27:20
Mój kot załatwiał się w kuwecie bez niczego. Początkowo darło się tam gazetę, a później nie trzeba było. Grubsze sprawy załatwiał w jednym wybranym miejscu na zmywalnej wykładzinie.
Gość: zuza, 77.223.195.65
2008/03/02 11:45:55
mam dwie Ko-córki w sisulowym wieku.używają Hiltona crystal(silikonowy)wymieniamy co 2 tygodnie,kupki leca od razu do ubikacji,siku sie wchłania tylko żwir zmienia kolor.Zapaszków niet,młode ten żwirek akceptują,bo do łap sie nie przykleja.Całusy dla sennych Księżniczek!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k