Terry Pratchett. Bogowie, Honor, Ankh-Morpork.



Pewnej nocy z wody wyłoniło się miasto. Obecni na morzu Klatchianie i mieszkańcy Ankh-Morpork rozpoczęli spór o przynależność terytorialną wyspy.
Klatchianie noszą turbany, mają smagłą cerę, pochodzą z pustynnych terenów i mówią trudnym do zrozumienia, gardłowym językiem. W społeczność Ankh-Morpork wtopili się najczęściej sprzedając smaczne, pożywne iszybkie przekąski.
Czy spór o Leshp doprowadzi do wojny? Czy Klatchianie zostaną wyrzuceni z miasta i zmuszenie do powrotu na pustynne ziemie?
Porządku w mieście pilnuje komendant Vimes, sierżant Detrytus, kapitan Marchewa, kapral Angua i inni dzieli przedstawiciele Straży Miejskiej.

Może sprawił to mój nastrój, a może po prostu tę książkę czytało mi się najmniej wygodnie ze wszystkich poświęconych Światowi Dysku. Choć mnóstwo jest zdań – perełek:

Uśmiech komendanta jest tak wesoły jak ten, który płynie bardzo szybko w stronę tonącego człowieka. I ma płetwę u góry.

Język klatchiański nie ma nawet słowa oznaczającego prawnika. – Naprawdę? To szczęściarze.

Zbieranie podatków, panowie, przypomina hodowlę krów. Chodzi o to, by uzyskać jak najwięcej mleka przy minimalnym muczeniu.

Sierżank Colon odebrał rozległe wykształcenie. Ukończył Szkołę „Mój Tato Zawsze Powtarzał”, College „To Przecież Rozsądne”, a obecnie był studentem podyplomowym Uniwersytetu „Co Mi Powiedział Jeden Facet w Pubie”.

Przypuszczam, że kiedy już rozważy się wszystko należycie, każdy z nas okazuje się czyimś psem.

Brak komentarzy:

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger