Frank Darragh, u progu kapłaństwa usłyszał od pewnego egzorcysty: „Bądź miłosiernym spowiednikiem!”. I zgodnie z tym poleceniem starał się wypełniać posługę kapłańską. O ile parafianie go doceniali, w oczach proboszcza był nieopierzonym młokosem, który nie wiedział, co w życiu jest naprawdę ważne:
-Wysłuchuje mnóstwa spowiedzi – mówił wielebny. – Zdaje się, że uważa to za główną powinność księdza.
- To brzmi jak patologia – ostrzegł Plunkett. – Mam nadzieję, że się mylisz, Vince.
- Nie, aż tak nie jest. To szczęśliwa dusza. Niewinny jak jagnię. Typowe: jedynak, starsi, nadmiernie opiekuńczy rodzice. Ojciec umarł. A biedny, młody Frank nic nie wie o świecie. Ani o jedenastym przykazaniu, bez którego nic nie osiągnie. „Będziesz zdobywał obfite fundusze”. Nie sądzę, żeby mógł się tego kiedykolwiek nauczyć. Podobno prosi parafian, żeby mu właśnie nie dawali pieniędzy.
- Czyli jakiś nawiedzony?
- Nie. Tylko zbyt gorliwy. To wszystko wypływa z jego niewinności. Co z nim będzie, gdy spotka go zimny prysznic?
- Czyli co? – spytał Plunkett.
- To bohater naiwnych dewotek i bladych onanistów. Może być problem, kiedy trafi na prawdziwych ludzi.
Frank spotyka prawdziwych ludzi. Zakonnika, który uległ pokusie i uwiódł jednego z uczniów, kobietę, która mając męża zaprosiła do domu kochanka, młodego czarnoskórego, który zdezerterował z wojska i ukrył się u swojej białej kochanki i kolejną kobietę spotykającą się z mężczyzną dbającym o zaprowiantowanie jej i jej syna, podczas, gdy mąż został złapany do niewoli (akcja powieści rozgrywa się podczas II wojny światowej). Wysłuchuje także spowiedzi mordercy owej kobiety.
Młody ksiądz przeżywa kryzys. Doświadcza tego, że wiedza, którą powziął podczas spowiedzi musi pozostać tylko przy nim, że nie może wskazać zabójcy kobiety, która budziła jego sympatię. Co więcej – jego zainteresowanie kobietą i jej śmiercią – zostaje mylnie pojęte i Frank zaczyna być postrzegany jak ksiądz, który uległ pokusie obcowania z kobietą.
Frank decyzją władz kościelnych zostaje odesłany na rekolekcje do franciszkanów, gdzie opiekował się nim przewodnik duchowy, ojciec Anzelm.
- A następnie zacznij żyć chwilą. O! – zawołał, widząc mrugnięcie Darragha. – Jesteś zaskoczony, że to powiedziałam? Podobnie mówią młodzi ludzie przerażeni wojną. To hasło pokolenia niesprawiedliwych. Ale, w innym znaczeniu, to hasło tych, którzy znaleźli spokój. Nie należy do nas przeszłość, jej żal, grzechy. Imperfectum. Nie należy do nas przyszłość. Posiadamy jedynie skrawek czasu, nazywany teraźniejszością. Ale owa teraźniejszość ma w sobie tyle łaski zesłanej przez Boga, ile nam trzeba – aby chwalić tę sekundę w Jego imię.
Czas przypomina posiłek – każdy kęs jest oddzielny i na swój sposób wspaniały. Nawet sekundę naszej śmierci należy przeżyć z wdzięcznością. Dlatego przyjmujemy… przyjmujemy to, co zastajemy na talerzu.
Świat, tak naprawdę, objaśnia Frankowi jego ciotka. Odziera go z nimbu ważności i przecudny życzliwy sposób uświadamia mu, że nie jest kimś wyjątkowym, najważniejszym, a jego grzechy i przewinienia są równe od grzechów i przewinień innych osób, jeśli nie znacznie mniejsze. Budzi go z jego niedojrzałości, prowokuje, by młody człowiek spojrzał na siebie i zastanowił się kim jest i jaka rolę ma spełnić w życiu.
Książkę czyta się powoli. Nie jest to lektura trudna. Podobało mi się w jaki sposób autor, w drugim planie, przedstawił wojnę i relacje rasowe. I polubiłam Franka Darragha.
Komentarze