Przejdź do głównej zawartości

Zapach

Sisi pachniała dzieckiem. Takim małych, pulchnym, różowym. Teraz pachnie sobą i domem. Albo płynem do płukania, w którym wypłukany został jej kocyk z koszyka. Gdy się umyje pachnie „mokrym kotem”. To specyficzny, miły zapach – cieplutki, mokry i Sisulowy.

Gusia pachniała dzikością. Mnóstwem kotów i strachem. Może trochę ZOO? Teraz już ostrego zapachu zwierzęcego prawie nie czuć. Zaczyna powoli pachnieć sobą i domem. Nie przyuważyłam jaki ma zapach, gdy się myje. Myślę jednak, że każde kolejne mycie udamawia ją zapachowo.

A jak pachną Wasze koty?

środa, 09 kwietnia 2008

Komentarze:

beaviz
2008/04/09 10:11:48
Koty pachną ? Nie wiem, bo nie mam kota...
henio75
2008/04/09 11:34:20
Mój jak wylał na siebie kawę Ojca pachniał kawą :))) Nie pasowała mu że stoi na stole, to zagrzebywał, aż wylał. Teraz mam psa, który, szczególnie mokry, dla mnie pachnie starą skarpetą. Kot dla mnie był neagresywny zapachowo. Za wyjątkiem oczywiście kocura w marcu. Tego się nie przeoczy.
zwergdani1
2008/04/09 17:35:35
Bomel jak pachnie-nie odwarzylam sie zanurzyc nosa w jego futro z powodu dlugich pazurow, ale nie czuc go marcowym kocurem bo nie ma meskosci-jest neutralny.
Maya-no coz, ona pachnie tym w co sie pomiziala, albo woda po goleniu moich chlopakow, albo plynem do kapieli albo przepocona koszulka, zaleznie od jej nastroju miziastego. Jak byla malutka pachniala wanilia bo z rozkosza wyjadala jogurt waniliowy-to bylo cudowne..
mbmm
2008/04/09 18:48:13
zwergdani,
fascynująco musiała pachnieć waniliowa kotka:)

henio,
nie miałam okazji wąchać kocura w marcu. Rozumiem, że powinnam się z tego cieszyć;)

beaviz,
to pora to naprawić.
mosame
2008/04/09 23:07:26
Niuś na pierwszy niuch pachnie czystością, po zanurzenia nosa w kocie futro - swojskością. Czasem pachnie żwirkiem, czasem chrupami, oczywiście pachnie też mokrym kotem. A dziś pachniał wiosną, bo było cieplutko i pozwoliłam mu dłużej posiedzieć na parapecie, przy otwartym lufciku.
daria_nowak
2008/04/10 19:21:59
Tośka wciąż jeszcze ma w zapachu coś z kociaka, mimo, ze to juz stara dupcia. Julka pachnie słodko. Spokojem i lenistwem. Feluś pachnie domowo. Kilka razy w roku dziko pachną kocim szamponem i odżywką:) A ja później czekam, aż wrócą do siebie, bo co to za kot pachnący nie_kotem:)
mbmm
2008/04/10 21:16:38
Mosame,
to chyba najpiekniejszy zapach - swojskość:)
Dario,
a wiesz, że mnie nie przyszło do głowy zrobienie tak, żeby kot pachniał szamponem?;)
daria_nowak
2008/04/10 21:32:20
Z persami by to nie przeszło:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k