Przejdź do głównej zawartości

Spacerowiczka

Z. wybrał się dziś na balkon. Wraz z nim, szybciutko i dość niespodziewania wybrała się Gusia. Przebiegła pod przegrodą na balkon sąsiadki. Z. zamknął Sisi w kuchni, żeby i ona nie wybrała się na spacer i poszedł stukać do sąsiadki. Nikt nie otwierał, a Gusia nadal bawiła się na gościnnych występach. Z. przecisnął się między przegrodą a ścianą, a gdy już znalazł się na nie naszym balkonie, Gusia wróciła na nasz. Z. wrócił za nią, złapał Kotelkę i weszli do mieszkania.
P.S. Mieszkamy na 7 piętrze.

środa, 27 lutego 2008

Komentarze:

zwergdani1
2008/02/27 23:33:51
no to nas bylby zawal murowany. Moj maz gdy Maya wprowdzila sie do nas ogrodzil balkon siatka, pozatykal wszystkie dziury i tak ogolnie szalal, zeby tylko kot nie poszla do sasiadow, a mozliwosc byly, ze ohoho.i to bylo tylko 1pietro.Teraz tez taras jest ogrodzony sitka i do ogrodu to trzeba na okolo z kota na smyczy :))
mosame
2008/02/28 00:50:25
No i po co Z. tak kombinował? Nie mógł spokojnie poczekać, aż Gusia wróci? :)))
A poważnie, to nie wiem co ja bym zrobiła w takiej sytuacji. Dobrze, że nie mam balkonu ;)
mbmm
2008/02/28 08:03:30
zwergdani1,
gdybym była w domu też bym zeszła na zawał. Na szczęście dowiedziałam się o wszystkim już po.
Mosame,
żeby to było nasze mieszkanie (a jest wynajmowane) pewnie zainwestowalibyśmy w zabezpieczenie siatką. Balkon jest wąski, ale ma około 5,5 - 6 metrów.
hersylia810
2008/02/28 10:13:24
Swego czasu kotka teściów na moich oczach obeszła wąską metalową balustradę balkonu tam i z powrotem na czwartym piętrze w starej kamienicy. Zamieniłam się w słup soli, do dziś pamiętam tę trwogę. Zabezpieczenia albo stałe ryzyko zawału. Może takie ruchome moskitiery sobie zmajstrujecie?
damalek
2008/02/28 12:30:12
U nas ze 2-3 razy zdarzyło się, że Kaja - trikolorka Ropucha jedna... - wymknęła się niepostrzeżenie przez otwarte okno dachowe na dach, biegała za gołębiami po cieniutkiej rynience - w sumie nisko - 3 piętro, ale na dole beton. Ostatnio prosiliśy pana od prania dywanów o NIE OTWIERANIE okien, pan wychodząc otworzył, o czym nie wiedzieliśmy. Kaja na szczęścia zamiauczała do nas z balkonu, ale najpierw musiała po dachu na drugą stronę budynku przejść... Od tej pory poluje na uchylone okna i tęskno czeka na wiosnę - spacerki na smyczy po polu :))) Pozdrawiamy.
mbmm
2008/02/28 14:49:01
Hersylio,
raczej skłaniamy się do minimalnego otwierania okna balkonowego.
Jutko,
już prawie wiosna - miłych spacerów:)
henio75
2008/03/01 11:40:06
Kot w wieżowcu chyba zawsze będzie zagrożony upadkiem niezależnie od dobrej woli i czujności właściciela. Można jedynie starać się ograniczyć ryzyko do akceptowalnego poziomu. Nie upilnuje się wszystkiego, a czasem i wyobraźnia zawodzi do czego kotek może być zdolny.
Moja pierwsza kotka pofrunęła z 7 piętra. Łaziła po barierce balkonu szerokości jej łapy, a także po parapetach. I niestety. Żyła po upadku, lecz coś popękało w środku po takim uderzeniu. Nie było jak uratować, weterynarz był bezradny.
Nauczony smutnym doświadczeniem zacząłem bardziej pilnować. Ale weź tu upilnuj kota. Mój drugi kot też łaził po barierce balkonu, wykładał się w balkonowych doniczkach z kwiatkami, spacerował od okna do okna po zewnętrznym parapecie węższym od niego i nachylonym na zewnątrz, mało tego, zawracał na nim a mi włosy stawały dęba. Dzieci z placu zabaw krzyczą. Co się dzieje? Mój kotek spaceruje po gzymsiku szerokim na łapę lub ostatecznie półtorej. I weź tu zabierz z takiego miejsca tą małpę, jak sama nie chce przyjść.
Trudna sprawa z tym mieszkaniem wysoko.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj