Przejdź do głównej zawartości

Bluszcz – druga odsłona.



Tak to już chyba jest, że jeśli coś zrobi na nas dobre wrażenie, to przy kolejnym zetknięciu oczekujemy podtrzymania tegoż odczucia. A w drugim numerze Bluszcza nie było już tak świeżo i odkrywczo.

O ile z zainteresowaniem przeczytałam tekst Bogusława Wołaszańskiego o Macie Hari i konsekwentnie opuściłam opowieści Małgorzaty Niezabitowskiej o jej przodkach (skąd pomysł, że rzesze czytelników dyszą żądzą poznania historii rodziny Niezabitowskiej?), to znalazłam kilka rzeczy, które mnie zdegustowały. Opowieści w odcinkach, które to odcinki ukazują się w miesięczniku, są chyba tylko dla tych, którzy mają wyjątkową pamięć i/lub nie czytają nic poza Bluszczem. Ja musiałam czytać streszczenia, bo nie pamiętałam nic a nic z odcinkowych historii. Druga rzecz (na którą zwróciła uwagę także autorka bloga Drugi raz od zera), to zachęcanie do recenzowania książek za pomocą sms-ów o treści TAK lub NIE. Cóż to za recenzje? Tekst „Grochola leci poczekalnią” podobał mi się bardziej niż poprzedni o manierze Sienkiewiczowskiej, o poglądach na palenie Chmielewskiej przeczytałam, bo ją lubię i mimo, że nie palę, to w wielu opiniach się z nią zgadzam. Słuchowisko oparte na treści „Lesia” to w moim odczuciu średnio dobry pomysł. Zamachowski stając się twarzą telekomunikacji stracił owe mizerne resztki sympatii jakie do niego miałam, więc obsadzenie go w roli Lesia odebrało mi od razu połowę przyjemności jaką mogłabym mieć z tego słuchowiska. Mimo to włączyłam płytę i… rozczarowałam się okrutnie. Owszem – zrobione profesjonalnie, ale bez owego pazura z jakim została napisana książka.

Pewnie kupię Bluszcza z początkiem grudnia. Ale bardziej z ciekawości niż wyraźnego upodobania. I ów trzeci numer będzie cezurą.

Komentarze

Brahdelt pisze…
Zgadzam się, że słuchowisko żałosne, daleko mu do żywiołowości książki, a aktorzy grają z taką intonacją, jakby grali dla dzieci. Natomiast tego sms-owego recenzowania książek w ogóle nie rozumiem - wysyłam sms-a, bo podoba mi się ksiażka czy recenzja, którą właśnie przeczytałam?... Dziwne.
Ja też po pierwszym zachłyśnięciu się "Bluszczem" stygnę w pochwałach, niestety.
Anonimowy pisze…
o, ja mam podobnie:)
Tylko że ja postanowiłam już 3 nru nie kupować, szkoda kasy.
Anonimowy pisze…
Kupiłam oba numery pisma, przejrzałam i zgadzam się, co do tego, że powieści w odcinkach, drukowane w miesięczniku to kpina. Nawet nie zabierałam się za czytanie poszczególnych części - będę mieć całość, wtedy przysiądę do lektury. Dużo obiecywałam sobie po "Bluszczu", a na razie mam mieszane uczucia. Jednak jeszcze daję mu szansę... Trudne bowiem bywają początki... ;)
Anonimowy pisze…
A mi się drugi nr podobał bardziej niż pierwszy :) Fakt, że wszelkie smsowe konkursy oraz powieści w odcinkach to chyba jakieś żarty; no i Wiśniewskiego z Brodzikową bym natychmiast wywaliła. Wolałabym też, żeby poświęcili więcej miejsca pisarzom zagranicznym; może jakieś ciekawe biografie? Wywiady?
Ale, jak Ana, dam jeszcze "Bluszczowi" szansę. Może wyrobi się z czasem :) Zresztą alternatywy w kioskach dla siebie nie widzę, a skoro nie ma, co się lubi... ;)
Monika Badowska pisze…
Cóż, zatem 1 grudnia pobiegniemy do kiosków:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k